czwartek, 20 czerwca 2013

;)

Cześć skarbeczki moje kochane. Wiem, że prawdopodobnie mnie już znienawidziłyście, ale musicie mi uwierzyć, nie dałam rady dodać rozdziału. Miałam ostatnio ciężki czas, a gdy już wszystko się ustabilizowało nie potrafiłam napisać nowego rozdziału. Kompletnie nie wiedziałam od czego mam zacząć i jak to dalej kontynuować. Mam nadzieję, że mi darujecie, bo mam dla Was misie niespodziankę. Otóż postanowiłam założyć nowego bloga, znacznie różniącego się od tego wcześniejszego. Opowiada on całkiem inną historię, jednak myślę, że Was zaciekawi :D Dodałam już prolog, niedługo postaram się dodać kolejny rozdział. A więc jeszcze raz Was przepraszam i zapraszam na nowego bloga! ;*

http://justdontbescared.blogspot.com/

♥♥♥

wtorek, 7 maja 2013

Przepraszam!

Przez ostatnie 2 tygodnie miałam problemy zdrowotne. Nie byłam w stanie dodać żadnego rozdziału, ale od dzisiaj się poprawiam, obiecuję! Uwierzcie, nie miałam nawet jak Was poinformować o mojej chwilowej niedyspozycji :( Nazbierało mi się teraz bardzo dużo zaległości w postaci rozdziałów, które Wy dodałyście, dlatego już zaraz zabieram się za czytanie Waszych opo :d Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za moją nieobecność i dalej będziecie odwiedzać mojego bloga :d Więc teeeen... Do następnego!



P.S. San x, powodzenia na maturkach! :D

sobota, 20 kwietnia 2013

14. Jak było u Caroline?

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Podniosłam się delikatnie na łokciach, żeby dokładniej przyjrzeć się otoczeniu, w jakim aktualnie się znajdowałam. Z moich obserwacji wynikało, że leżałam na ogromnym dwuosobowym łóżku, w całkiem przytulnym pokoju, domyślam się, że hotelowym. Nagle zaczęły wracać do mnie wspomnienia z ostatniego wieczoru. Marne, bo niewiele pamiętałam, ale kompletnej pustki nie miałam. Złapałam się za głowę, która napieprzała mnie jak durna, próbując przypomnieć sobie co takiego wczoraj robiłam.
- Dzień dobry śpiąca królewno - z przemyśleń wyrwał mnie radosny głos Nathana. Spojrzałam w jego stronę i.... o Boże. Po jego negliżu domyślam się, że właśnie wyszedł spod prysznica. U dołu przepasany był ręcznikiem, natomiast drugim wycierał sobie włosy.
- Proszę Cię.. Oszczędź mi takich widoków - walnęłam z całym impetem na poduszkę, co było nierozsądnym posunięciem, z racji mojego nad wyraz ogromnego kaca. Teraz to już nie miałam złudzeń co do tego, że musiałam nieźle zabalować.
- Uuuu widzę, że kacyk męczy. Trzymaj - podał mi szklankę wody i tabletkę.
- Dzięki - mruknęłam tylko i wypiłam do dna.
Trzymałam nerwowo pustą szklankę w dłoniach, co chwilę nią obracając. Musiałam dowiedzieć się, czy wczoraj do niczego nie doszło. Jeeeeny, jak mi było wstyd -.-
- Nathan...- zaczęłam, uparcie dalej gapiąc się na szklankę.
- Tak?
- Bo...
- Mhm?
- No bo wiesz... Chciałam wiedzieć...
- No wykrztuś to z siebie w końcu - zaśmiał się.
- Oj wiesz o co mi chodzi!
- Chcesz wiedzieć co się wczoraj działo i czy doszło do czegoś, tak? - jeej, jego bezpośredniość mnie powaliła -.-
- Tak.
- A więc. Byłaś nieźle wstawiona, zresztą ja tak samo. Spotkaliśmy się u Michaela i zaczęliśmy się całować. Żeby nie było, do niczego Cię nie zmuszałem!
- Wiem, pamiętam, możesz przejść dalej - policzki oblały mi się rumieńcem, ale musiałam poznać prawdę. Usiadł po drugiej stronie łóżka i zaczął kontynuować.
- Potem jednogłośnie zdecydowaliśmy, że byłoby lepiej, gdybyśmy udali się w jakieś przytulniejsze miejsce. Zamówiłem taksówkę i przyjechaliśmy tutaj, do hotelu. Gdy już jakoś dowlekliśmy się do pokoju, Ty od razu walnęłaś się na łóżko i zasnęłaś. Szczerze mówiąc, mój stan też nie pozwalał mi na jakieś ekscesy, dlatego niewiele się zastanawiając, położyłem się koło Ciebie i również poszedłem spać. Koniec tej jakże romantycznej historii - swoją opowieść zakończył szerokim uśmiechem.
- I co, tyle? - byłam lekko zdziwiona, jednak kamień spadł mi z serca.
- No tak. Uwierz, że nie mam powodów, żeby Cię okłamywać - uśmiechnął się ciepło. Odwzajemniłam się tym samym. Siedzieliśmy tak chicho, aż w końcu chłopak się odezwał.
- Tam jest łazienka - wskazał palcem na uchylone drzwi. - Myślę, że chciałabyś z niej skorzystać - zaśmiał się głośno, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie jak strasznie musiałam wyglądać.
Szybko zerwałam się z łóżka, co było znowu nieprzemyślaną decyzją, i podbiegłam do lustra. Mój wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Włosy wykręcone w 4 strony świata, rzęsy sklejone, twarz mogłaby robić za odblask dla rowerzystów...
- Zaraz wracam - powiedziałam załamana i udałam się do łazienki.
Woah, chyba trochę wykosztował się chłopak na ten hotel. Pod jedną ścianą stała ogromna wanna, na przeciwko niej prysznic, dwie umywalki, 2 lustra, różne żele do mycia, ręczniki. Ogółem grzechem byłoby nie skorzystać z takiego luksusu! Odkręciłam wodę pod prysznicem i po chwili czułam, jak na moją skórę spadają orzeźwiające krople wody. Taaaak, tego mi było trzeba. Nie miałam wyboru i musiałam włożyć ciuchy z imprezy. Włosy wysuszyłam i związałam w niedbałego koka. Trudno, będę bez makijażu. I tak w gorszym stanie niż jakieś 30 min temu mnie już raczej nie zobaczy.
- To jak, wracamy? - zobaczyłam przed sobą ubranego już chłopaka, który był gotowy do wyjścia.
- Wezmę jeszcze tylko telefon - podeszłam do szafki koło łóżka, chwyciłam komórkę i mogłam wychodzić.
Przed hotelem wsiedliśmy do taksówki, która już po chwili jechała pod wyznaczony adres. O dziwo, nie było między nami jakiegoś skrępowania. Rozmawialiśmy ze sobą tak, jakby nic się nie wydarzyło. Dowiedziałam się więcej o przyjaźni Nathana z Michaelem i o tym jak się znalazł na imprezie. Po pół godzinnej jeździe byliśmy pod domem cioci. Podziękowałam za odwiezienie mnie i wysiadłam z taksówki. Nathan postanowił odprowadzić mnie pod drzwi.
- No to ten... Narazie - uśmiechnęłam się i położyłam dłoń na klamce od drzwi.
- Poczekaj - zatrzymał mnie. Spojrzałam na niego pytająco.
- Chciałbym żebyś wiedziała, że żałuję, że byliśmy wczoraj aż tak pijani, że byliśmy zdolni tylko do tego żeby pójść spać. Wiem, że Ciebie też do mnie ciągnie i nie uwierzę Ci, jeśli powiesz, że jest inaczej. Do zobaczenia niedługo - uśmiechnął się łobuzersko i nachylił się nade mną, aby po chwili wpić się w moje usta. On nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać -.- Ale nie dam się zwieść!
- Nie bądź taki pewny siebie. Do zobaczenia niedługo - uśmiechnęłam się cwanie i weszłam do środka. Zdjęłam buty i skierowałam się od razu do swojego pokoju, żeby przebrać się w czyste ubrania. Weszłam do sypialni cioci, żeby oznajmić jej mój powrót. Zobaczyłam ją skuloną w kłębek, opatuloną w kołdrę. Co chwila pociągała nosem i kaszlała.
- Hej, jestem już. Coś się stało?- usiadłam na brzegu łóżka.
- Nie, wszystko w porządku. Mam tyko lekki katar.
Dotknęłam jej czoła, od którego aż biło gorącem.
- Nie wydaje mi się, żeby to był tylko lekki katar. Zaraz zrobię Ci herbaty i przyniosę jakiś leki.
W drzwiach usłyszałam jej pytanie, jak było u Caroline.
- Fajnie, pooglądałyśmy parę filmów, pogadałyśmy i poszłyśmy spać.- odpowiedziałam stojąc tyłem do niej. Kogo jak kogo, ale nienawidziłam jej okłamywać. - Za chwilę wracam.
Zeszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. W międzyczasie szukałam jakichś leków od przeziębienia. Zaopatrzona we wszystkie potrzebne mi rzeczy, wróciłam do cioci.
- Tu masz herbatę, a tu leki. Masz wszystko wypić do dna - postawiłam kubek na szafce nocnej.
- Kochana jesteś. Idź do siebie, nie musisz tu ze mną siedzieć. Wylenisz się jeszcze ze mną przez te dwa tygodnie.
- Jak to? - nie zrozumiałam o co jej chodziło.
- No macie przerwę w szkole. Nie wiedziałaś?
- Nie, ale to nic. No to masz rację, wylenię się - zaśmiałam się tylko i wyszłam, polecając chrzestnej żeby się zdrzemnęła. Sama poszłam na dół, z zamiarem ugotowania obiadu. Włączyłam telewizor w salonie i przy dźwiękach muzyki, która właśnie leciała, wzięłam się za robienie rosołu. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. MAMA?!
- Halo? - spytałam niepewnie moja rozmówczynię.
- No cześć córciu. Jak tam Ci się żyje?
- Całkiem spoko... - nie wiedziałam w jakim celu dzwoni, dlatego wolałam nie opowiadać jej o szczegółach.
- A co u Kasi?
- Jest trochę przeziębiona i właśnie gotuję jej rosół.
- Przecież Ty gotować nie potrafisz - usłyszałam jak się zaśmiała. Zagryzłam tylko zęby i odpowiedziałam jej najmilej jak tylko potrafiłam.
- Nigdy nie próbowałaś niczego co ugotowałam, więc raczej nie masz o tym pojęcia.
- A jak w szkole?
- Fajnie, poznałam ciekawych ludzi. Teraz przez dwa tygodnie mamy wolne.
- Ooo to dobrze się składa. Mieliśmy właśnie z tatą pomysł, żeby Cię odwiedzić za jakiś czas.
Mamy do załatwienia parę spraw w Londynie i pomyśleliśmy, że od razu możemy się spotkać.
- Że co? - wymksnęło mi się - Za ile miałoby to być?
- Za tydzień.
- No okej...
- Świetnie. Zatem widzimy się niedługo. Do zobaczenia córuś.
- Pa.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o blat. Specjalnie tutaj przyjechałam, żeby od nich odpocząć. No trudno, może świat się nie zawali. Po bliżej nieokreślonym czasie zupa była gotowa. Zaniosłam porcję cioci i sama też trochę zjadłam. Nudziłam się tak przed telewizorem, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam stojącą w progu zapłakaną Caroline.
- Co się stało? - przejęłam się widząc ją w takim stanie.
Nie odpowiedziała tylko wybuchła jeszcze większym płaczem. Zaprowadziłam ją do salonu i pozwoliłam się wypłakać. Nic by mi teraz nie powiedziała, musiała trochę ochłonąć. Po 10 minutach sama zaczęła mówić.
- Pamiętasz tego chłopaka, z którym wczoraj tańczyłam?
- Ten ciemny blondyn?
Pokiwała twierdząco głową.
- To mój były. Bawiliśmy się przez całą noc, piliśmy, rozmawialiśmy, a gdy impreza się kończyła zobaczyłam jak całuję się z jakąś wytapetowaną lalunią - kolejny wybuch płaczu.
Przytuliłam ją mocno i mówiłam, że nie warto się nim przejmować.
- Zerwałam z nim dlatego, że mnie zdradzał. Mówił mi potem, że się zmienił, że chce do mnie wrócić. Nie chciałam w to wierzyć, ale wczoraj pomyślałam, że może rzeczywiście mówił prawdę. Aż zobaczyłam jak pcha język w usta jakiejś dziewczyny.
- No widzisz, to tylko dowód na to, że się nie zmienił - znowu ją przytuliłam - Takimi typami nie ma się co nawet przejmować. Wiem co mówię - uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła mi tym samym gestem i zaczęła pytać gdzie wczoraj zniknęłam.
- Okazało się, że Nathan i Mike to dobrzy znajomi i właśnie jego też zaprosił na wczorajszą domówkę. Spotkaliśmy się, gdy paliłam na zewnątrz.
- Jeśli powiesz mi, że znowu do niczego nie doszło to Cię chyba zabiję.
- No zaczęliśmy się całować... - dziewczyna aż pisnęła z radości - i...
- I co?!
- Pojechaliśmy do hotelu - zakryłam dłońmi twarz śmiejąc się już teraz z wszystkiego co się wczoraj działo. Caroline wybałuszyła oczy i nalegała żebym mówiła dalej.
- Ale tu nawet nie ma co opowiadać. Byliśmy tak nawaleni, że od razu poszliśmy spać - zaśmiałam się głośno.
- Ty to umiesz zbudować nastrój - zamruczała cicho przyjaciółka, po czym dwie wybuchłyśmy śmiechem.
- Cześć Caroline, miło Cię w końcu poznać - zobaczyłyśmy jak schodzi do nas ciocia.
- Ojj, zbudziłyśmy Cię? - spytałam przepraszająco.
- Nie, spokojnie. - uśmiechnęła się ciepło. - Mam nadzieję, że moja Paula nie sprawiała wczoraj dużych kłopotów nocując u Ciebie?
Spojrzałam porozumiewawczo na Care, a ona załapała o co chodzi.
- Nie, proszę pani. Spędziłyśmy bardzo miły wieczór - uśmiechnęła się do niej.
- Dobra ciociu, to my pójdziemy do mnie - pociągnęłam dziewczynę za rękę do swojego pokoju.
- A tak swoją drogą to czemu nie powiedziałaś mi o przerwie w szkole? - spytałam gdy wygodnie leżałyśmy na moim łóżku.
- Aaaa, no tak! Sama zapomniałam! - złapała się za głowę.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę, głównie o Nathanie, i po 2 godzinach Caroline poszła do domu. Przyniosłam cioci kolejną porcję leków, a sama usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam oglądać jakiś film...



Cześć misie ♥ mam nadzieję, ze mnie nie zabijecie haha :D ale uznałam, że tak będzie lepiej ;)  baaaaaaaaaaardzo bardzo bardzo Was proszę, żebyście komentowały, bo widzę, że wejść na bloga jest o wiele więcej niż komentarzy :(
do następnego ♥

niedziela, 14 kwietnia 2013

13. Taa, a mi tu jedzie czołg.

- Ciociuuuuuu, gdzie jest woda? - spytałam błagalnym głosem chrzestną, gdy zorientowałam się, że nie ma nic do picia.
- Sprawdź za drzwiami, powinna tam stać jeszcze jedna zgrzewka - dosłownie śmiała się ze mnie.
W sumie nie ma co się dziwić. Byłam w opłakanym stanie. Oczy zapuchnięte, głos zachrypnięty, nogi obolałe - grunt to znać w umiar w piciu -.-
- Boże! Jest! - szybko wyjęłam z folii jedną butelkę mineralnej i za jednym razem opróżniłam połowę. Ciocia tylko popatrzyła na mnie z politowaniem i powróciła do czytania jakiegoś magazynu przy filiżance kawy. Ja postanowiłam wrócić na górę i spróbować przespać się jeszcze trochę. Dowlokłam się jakoś do pokoju i bezwładnie opadłam na łóżko. Nie miałam żadnego kaca. Byłam cholernie zmęczona, co w moim przypadku jest naprawdę dziwne. Zazwyczaj to zawsze tryskałam energią, nieważne ile poprzedniego dnia wypiłam, a dzisiaj to byłam wręcz nie do życia. Obudził mnie dźwięk odkurzacza. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz - 11.25. No to ładnie pospałam, nie ma co. Z ulgą stwierdziłam, że jest mi już lepiej, więc poszłam do łazienki ogarnąć się co nie co. Przebrana w dresy zeszłam na dół pomóc cioci sprzątać.
- Trzeba jeszcze tylko umyć podłogi.
Posłusznie napełniłam wiadro wodą i płynem i już po chwili zasuwałam po domu z mopem. Zostało jeszcze tylko moje królestwo. Nie wiem jak wcześniej mogłam nie zauważyć, że jest tu taki syf. Nie chcąc odkładać niczego na później szybko zabrałam się za sprzątanie. Dosyć sprawnie się z tym uwinęłam, dlatego nie mając wiele do roboty postanowiłam obejrzeć jakiś film. Dochodziła dopiero 16, a zapowiadało się na to, że resztę dnia spędzę w domu obżerając się samymi kalorycznymi i niezdrowymi rzeczami. Nie za bardzo wiedziałam na co mam ochotę, więc zabrałam z kuchni wszystko co jadalne. Włączyłam pierwszy lepszy film i zaczęłam oglądać. Ugh, jak mi się nudzi! Postanowiłam zadzwonić do Caroline. Dawno z nią rozmawiałam, więc pomyślałam, że może ma ochotę się spotkać o ile czuje się na siłach. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Umówiłam się z przyjaciółką za godzinę w parku. Pogoda była nawet w miarę, więc szybko się zebrałam i już po chwili byłam w drodze na umówione miejsce. Do parku daleko nie miałam, szybkim krokiem 15 minut, Gdy zauważyłam, ze Care jeszcze nie ma, postanowiłam usiąść na pierwszej lepszej ławce i zaczekać na nią. Nagle zobaczyłam jak biegnie cała zadyszana w moją stronę.
- Wolniej, nie pali się przecież  - zaśmiałam się.
- Właśnie, że się pali!
- To znaczy?
- Mike robi domówkę u siebie i właśnie na nią idziemy. Przyjedzie po nas póki jeszcze jest w stanie - powiedziała wszystko na jednym tchu i usiadła koło mnie. - O, nawet przebierać się nie musisz - wyszczerzyła się.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Wczoraj trochę zabalowałam i cały ranek umierałam...
- O proszę, gdzie to się imprezowało? - zaczęła drążyć temat.
- Poznałam całe The Wanted i poszliśmy wczoraj do klubu. Nie byłam jakoś mocno pijana, ale jednak dzisiejszy poranek dał się we znaki.
- Uuuu, światowo widzę - poruszyła śmiesznie brwiami. - Jakieś szczegóły, o których chcesz mi powiedzieć?
- Do  niczego nie doszło - zaśmiałam się.
- Boże, dziewczyno. Znasz Nathana Sykes'a, resztę The Wanted, byłaś z nimi na imprezie i mówisz mi, że do niczego nie doszło?
Zaśmiałam się tylko głową i twierdząco pokiwałam głową.
- Gdybym tylko Nathan szalał tak za mną, na pewno nie męczyłabym go tak jak Ty... - rozmarzyła się.
- Kochana, po pierwsze to on za mną nie szaleje, a po drugie niech sobie nie myśli, że wszystko może mieć podane na tacy - wytłumaczyłam jej dokładnie.
- Sama siebie krzywdzisz. Przecież wiem, że Ci się podoba - uśmiechnęła się szeroko i czekała na moją reakcję.
- Oj tam, to niczego nie zmienia - odpowiedziałam wymijająco.
- Taa, a mi tu jedzie czołg - wskazała palcem na swoje oko. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem i zaczęłyśmy rozmawiać o tym, co działo się przez ten czas gdy się nie widziałyśmy ( tak, wiem, 3 dni to szmat czasu! :D)
- Dobra, mała, idziemy na domówkę! - aż podskoczyła z radości. W tej samej chwili zauważyłam jak podchodzi do nas Michael.
- No cześć ślicznotki - uśmiech nr 5 - podnoście swoje jakże zgrabne 4 litery i jedziemy do mnie - wziął nas obie za ręce i zaczął ciągnąć w stronę auta. Po 20 minutach byliśmy u niego pod domem.
- Co Ty pół szkoły tutaj zaprosiłeś czy jak? - spytała Caroline widząc natłok samochodów zaparkowanych na jego ulicy. Szczerze mówiąc też trochę się zdziwiłam.
- Tylko tych godnych mojej domówki - wyszczerzył się i zaprowadził do środka.
Od razu po wejściu słychać było muzykę i śmiejących się wkoło ludzi. Alkohol lał się litrami i widać było po niektórych, że są już nieźle wstawieni. Po przekroczeniu progu salonu usłyszałam jedno głośne ' Paaaaaaaaaaaulaaaaaaaaaaa, słoneczko Ty moje kochane!'. Zdezorientowana spojrzałam w stronę dobiegającego głosu. Zobaczyłam Davida, który szedł w moją stronę ledwo utrzymując równowagę. 'No to ładnie' pomyślałam. Przytulił najpierw Caroline, a następnie podszedł do mnie. Natychmiast uderzył mnie zapach męskich perfum, alkoholu i... papierosów? Nie wiedziałam, że pali. Poczułam jak delikatnie musnął skórę mojej szyi. Booooże słodki, zeelektryzowało mnie od góry do dołu. Odsunął się zaraz i spojrzał w oczy, zadziornie się uśmiechając. Starałam się to zignorować i upiłam łyk alkoholu.


1,5 godziny później

Bawiłam się w najlepsze. Tak jak myślałam - dużo alkoholu nie trzeba mi było. W międzyczasie zadzwoniłam do cioci, że wrócę trochę później. Powiedziała tylko, że sama wychodzi, więc jak coś żebym nie była zaskoczona, że jej nie ma. Jeszcze lepiej! Nagle zaczął lecieć remix Smells Like Teen Spirit . Zdjęłam ramoneskę i od razu zaczęłam tańczyć. Po chwili zaczęło przyłączać się do mnie coraz więcej ludzi. Kątem oka widziałam Davida siedzącego na kanapie palącego papierosa, lustrującego mnie wzrokiem. Udawałam, że tego nie widzę jednak to jeszcze bardziej powodowało, że stawałam się coraz pewniejsza siebie. Za chwilę podszedł do mnie Michael i zaczęliśmy razem tańczyć. Co chwila musieliśmy przerywać bo od śmiechu bolał mnie brzuch. Strasznie go polubiłam. Od kiedy się znamy, ani razu nie zauważyłam, żeby miał zły humor. Jest mega pozytywnym człowiekiem i za to go lubię! :D
- Odbijany - poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę. Moim oczom ukazał się niesamowicie idealny uśmiech Dav'ea. Uśmiechnęłam się tylko i od razu zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Chłopak co chwila mnie obracał a mi powoli zaczynało kręcić się w głowie. Co mnie zdziwiło, to to, że był dość zdecydowany w swoich ruchach. Tańcząc, nasze ciała co chwilę się stykały, a ręcę Davida automatycznie przenosiły się na moją talię. Widziałam, że był pijany, ale mimo wszystko ogarniał i to dużo. Za chwilę podszedł do nas jakiś chłopak, który upierał się, że musi chociaż raz ze mną zatańczyć. Nie miałam serca mu odmówić, więc zgodziłam się na jedną piosenkę.
W końcu zmęczona postanowiłam wyjść na zewnątrz zapalić. Nie lubiłam tego robić w pomieszczeniu dlatego wyszłam na taras. Poinformowałam Care, która w najlepsze bawiła się z jakimś chłopakiem, chwyciłam paczkę, zapalniczkę i już mnie nie było. Wszędzie dało się zauważyć migdalące się parki. Nie chcąc nikomu 'przeszkadzać' poszłam w miejsce, gdzie nikogo nie było - z drugiej strony domu. Oparłam się o ścianę i odpaliłam papierosa.
- No, no, widzę ładnie się imprezuje. - usłyszałam znajomy mi głos Nathana. Nathana?! Co on tu do cholery robi? Dało się zauważyć, że sam jest wstawiony i to konkretnie. Dodatkowo przez alkohol miał chrypkę, co nie uszło uwadze moim motylom w brzuchu. Stał tak oparty ramieniem o ścianę, ręce miał schowane w kieszeniach spodni.
- Skąd Ty się tu znalazłeś? - odpowiedziałam i wypuściłam dym z ust.
- Michael to mój kumpel. Całe szczęście udało mu się Ciebie wyciągnąć, dlatego tu jestem.
- Jak to Michael to twój kumpel?
- No normalnie, co w tym takiego dziwnego?
- Nie mógł któryś z Was mi łaskawie o tym powiedzieć? - zdenerwowałam się trochę.
- Poprosiłem go, żebym siedział cicho. Mówił mi o tym jaka jesteś, jak się zachowujesz, co lubisz robić.
- O tym kiedy chodzę do kibla też Ci powiedział? - irytacja rosła.
- Zazwyczaj na 4 przerwie, razem z Caroline - odpowiedział triumfalnie.
-.-
Chłopak podszedł do mnie, wziął mojego papierosa i mocno się nim zaciągnął. Patrzyłam co chwila to na jego twarz, to na klatkę piersiową, na usta, na oczy... Mimo tego idiotycznego planu, o którym przed chwilą się dowiedziałam, nie mogłam się na niego gniewać. Działał na mnie, i to cholernie. Rozmawialiśmy dosłownie przez chwilę, a ja już miałam ochotę się na niego rzucić i całować. Ale niech sobie nie myśli, że wszystko ujdzie mu płazem!
- Przecież Ty nie palisz.
- Zdarzają się wyjątki, gdy wleję w siebie trochę alkoholu.
Prychnęłam tylko i zignorowałam go. Odwróciłam głowę w drugą stronę, patrząc na bliżej nieokreślony punkt.
Zaciągnął się drugi raz. Przybliżył się do mnie znacznie, przysunął swoje wargi do moich i wdmuchał mi dym prosto do moich ust. Nie odsunął się ode mnie. Zobaczyłam iskierki w jego oczach. Przejechał palcem po moim policzku, a mnie całą przeszły ciary. A jednak uszło mu płazem -.- Odgarnął mi włosy i zaczął całować po szyi. Nogi się pode mną uginały, nie wiedziałam jak on to robi. Nie chciałam tego przerywać, ale wiedziałam, że i tak już zaszło za daleko. Zaczął napierać na mnie swoim ciałem, tym samym przyciskając do ściany. Wolną ręką przejechał po mojej talii, powodując przy tym kolejną falę dreszczy.
- Nie... - musiałam w końcu to przerwać.
Nie zareagował, zaczął całować zachłanniej.
Nie potrafiłam go od siebie odsunąć. Dłonią, którą trzymałam na jego torsie, delikatnie przejechałam w dół. Zadziałało to na niego, gdyż dało się usłyszeć cichy jęk. W końcu przeniósł się z szyi na usta. Wpił się w nie stanowczo i namiętnie. Złapał mnie mocno za biodra i podniósł, opierając o ścianę domu. Błądził dłońmi po moich nogach, a ja czułam coraz większe pożądanie.
- Nie rób mi tego znowu i mnie nie olewaj. Jedźmy gdzieś, błagam. - wyszeptał mi przy uchu.
Nie mogłam odmówić... Nie chciałam. Napisałam cioci sms, że będę nocować u Caroline. Nie była zadowolona, ale zgodziła się. Zamówiliśmy taxówkę.

 

Pomieszane trochę, ale mam nadzieję, że nadążycie :D Mam nadzieję, że ten 13 rozdział nie będzie pechowy :( Co ostatnio się u mnie dzieje to nie mam pytań -.- Ale mimo wszystko będę starała się w miarę szybko dodawać kolejne rozdziały, a uwierzcie mi, że w następnym będzie się działo! :D I oczywiście zachęcam do komentowania ! ;)
♥♥♥

niedziela, 7 kwietnia 2013

12. Feel This Moment.

- Zdążysz zjeść śniadanie? - usłyszałam głos dobiegający z dołu.
- Nie! Kupie coś szybko po drodze w piekarni - odpowiedziałam szybko, po czym wróciłam do malowania rzęs. Kiedyś w końcu musiało to nastąpić. Zapomniałam nastawić wczoraj budzika i zaspałam. Biegałam teraz po całym domu jak kot z pęcherzem, w celu jak najszybszego zebrania się. Wybrałam pierwsze lepsze ubrania z szafy, włosy rozpuściłam, torba przez ramię i po 20 minutach byłam gotowa. Zdążyłam jeszcze tylko upić szybko łyk herbaty i musiałam już wychodzić.
- Czekaj, podwiozę Cię, nie będziesz przecież biegła w taką pogodę - uśmiechnęła się ciepło ciocia i zaczęła się ubierać.
Fakt, pogoda była tragiczna. Zimno nie było, ale za to lało jak z cebra.
- Słuchaj ciociu... - zaczęłam niepewnie gdy już siedziałyśmy w samochodzie.
- No co tam? - nie odrywała wzroku od drogi.
- Bo wiesz... Dzisiaj jest piątek...
- Mhmm...
- I chciałam pójść na imprezę, do klubu...
- Mhmm...
- Z Nathanem i chłopakami, pewnie będą też ich dziewczyny...
- Mhmm...
Odpowiesz coś w końcu? -.-
- To jak, zgadzasz się?
- Nie - usłyszałam szybko w odpowiedzi. Zatkało mnie, bo myślałam, ze taka rozmowa to będzie tylko formalność. Siedziałam chicho wbita w fotel nie mówiąc ani słowa.
- No przecież żartuję! Idź, baw się, korzystaj z młodości!- powiedziała po chwili śmiejąc się głośno.
- Boże, a już się przestraszyłam, że Cię podmienili... - odetchnęłam z ulgą.
- Za dobrze tu ze mną masz, ale ufam, że jesteś mądrą dziewczyną - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- No pewnie, że tak - zapewniłam ją.
Po kilku minutach byłyśmy pod szkołą. Pożegnałam się i zaczęłam biec do środka budynku. Szybko zostawiłam mokre rzeczy w szafce i zaczęłam kierować się w stronę sali, w której miałam mieć lekcje. Podobnie jak wczorajszego dnia, strasznie nudziło mi się bez Caroline. Lekcje na szczęście szybko mi zleciały, dlatego już po paru godzinach wracałam z powrotem do domu.
Zdjęłam ubrania i skierowałam się do kuchni. Nigdzie nie widziałam cioci, ale za to czerwona karteczka na lodówce była widoczna z promienia 1km. 'Poszłam na zakupy, koło 17 powinnam wrócić ;)'. Wzruszyłam tylko ramionami i od razu poleciałam na górę. Wzięłam odświeżający prysznic i z wielką niechęcią otworzyłam szafę. No tak - w co ja mam się ubrać?! To nie, to za brzydkie, to trochę zdzirowate, to za kolorowe, to.. skąd ja to w ogóle mam?! Siadłam załamana na dywanie i bezradnie wpatrywałam się w stertę porozrzucanych ubrań. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy, a za chwilę głos cioci oznajmiający jej powrót. Krzyknęłam tylko, że jestem na górze, a chrzestna w mgnieniu oka znalazła się w moim pokoju.
- Dziecko, tornado tędy przeszło czy jak?
Spojrzałam na nią tylko błagalnym wzrokiem, mając nadzieję, że coś mi doradzi.
- No nie mów, że z tej całej sterty ubrań nie masz co na siebie włożyć.
- No właśnie nie bardzo...
- A to? - wzięła do ręki sukienkę.
- Oj nie...
- To może ta?
- Już niemodna...
Ciocia głośno westchnęła, po czym zabrała się za poszukiwanie kolejnych ciuchów.
- A to co to? - pokazała na małą czarną.
Kąciki ust momentalnie powędrowały do góry. Jak ja mogłam zapomnieć o tej kiecce? Szybko pognałam do łazienki żeby się przebrać. Pasowała idealnie. Stojąc tak przed lustrem dostałam sms. Nathan. 'Będę po Ciebie o 20 ;)'. Idealnie, akurat zdążę wszystko zrobić. Zaczęłam się malować, co zajęło mi sporo czasu, a następnie prostować włosy. Po niecałej godzinie byłam gotowa. Zostało mi jeszcze jakieś 20 minut, więc postanowiłam dopracować szczegóły, typu pomalować paznokcie i dobrać biżuterię. Punkt 20 rozległ się dzwonek do drzwi. Ha! Wyrobiłam się!
- Paaaaaulaaaaa!
- Idę już chwila - odpowiedziałam cioci.
Nagle poczułam to dziwne uczucie w brzuchu. Ja się denerwuje? Dobra, spokojnie. To tylko impreza, przecież byłam już nie na jednej. Włożyłam buty i powoli zaczęłam schodzić po schodach, modląc się w duchu żeby chociaż nie upaść. Okej, udało się. Stanęłam przed Nathanem i ciocią, którzy patrzyli na mnie z otwartymi buziami. Hmm, wnioskuję, że chyba nie wyglądam tak źle :D.
- To jak, jedziemy? - spytałam uśmiechając się do chłopaka.
- Taaak... - otworzył mi drzwi i wyszliśmy na zewnątrz.
Po chwili siedzieliśmy już w taxówce.
- Jezu słodki, Paula, wyglądasz niesamowicie - w końcu usłyszałam to, na co niecierpliwie czekałam.
- Dziękuję, Ty też całkiem nieźle - serio, wyglądał mega przystojnie.Uśmiechnął się w odpowiedzi.
- A gdzie chłopaki?
- Umówiliśmy się już na miejscu.
- Ok - nerwowo zaczęłam bawić się swoimi palcami. Ja naprawdę się denerwowałam!
- Hej, co się dzieje? Nie mów mi tylko, że się boisz.
- Trochę...
- Przestań - spojrzał na mnie - uwierz, nie będzie tak źle - wyszczerzył się i spojrzał głęboko w oczy.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Eeeeej, w takim klubie to ja jeszcze nie byłam! Dwóch ochroniarzy, ogromne drzwi wejściowe, kolejka ludzi zupełnie jak na filmach. Całość prezentowała się naprawdę bardzo dobrze. Przypomniałam sobie o jednym ważnym fakcie.
- Nathan, przecież mogą mnie tu nie wpuścić - szepnęłam chłopakowi do ucha, gdy szliśmy w stronę wejścia. On ścisnął tylko moją rękę i pewnym krokiem podszedł do tych dwóch mięśniaków, którzy stali przed wejściem. Weszliśmy bez problemu. No tak, przecież to gwiazda. W środku mnie zamurowało. To było jak jeden ogromny, luksusowy dom. Przeważające kolory czerni, gdzie nie gdzie czerwieni, niebieskiego i zielonego. Goście z 'wyższej półki'. Trzymałam się tylko kurczowo ręki Nathana, w obawie, że zaraz gdzieś się tu zgubię. Chłopak pociągnął mnie w jakimś kierunku, jak się później okazało do naszego stolika, przy którym siedzieli już chłopaki.
- Idą, widzę ich - usłyszałam Siva'e.
- No w końcu! Ile można czekać! - odezwał się Jay, który siedział tyłem do nas. Wziął łyk piwa i odwrócił się, aby nas przywitać. W tym samym momencie cały alkohol z jego ust znalazł się na podłodze.
- Jay, idioto! - krzyknął Nathan, który w ostatniej chwili nas odciągnął.
- Siva! Mogłeś uprzedzić, że ona tak ładnie wygląda! - rzucił do kolegi.
Uśmiechnęłam się tylko pod nosem.
- Jay, słońce, nie denerwuj się tak bo wszystkie loczki Ci się wyprostują - powiedziała do niego blondynka, która nawet nie wiem kiedy znalazła się obok nas. Towarzyszyła jej brunetka.
- Dobra, miałeś prawo się zapluć - poklepała go po ramieniu, tym samym mierząc mnie od góry do dołu. - Jestem Kelsey a to Nareesha - uśmiechnęła się szeroko i podała mi rękę. Brunetka zrobiła to samo.
- Już, koniec tych uprzejmości! Kieliszki w dłonie i pijemy! - zarządził Max.
Wszyscy posłusznie chwyciliśmy za szkło i gdy już podnosiliśmy je do ust...
- Chwila! Jeszcze toast! - krzyknął przerażony naszym pośpiechem Tom. - Więc, proponuję wypić za Paulę, naszą nową, piękną, uśmiechniętą koleżankę, która od dziś oficjalnie zostaje przyjęta w grono The Wanted!
Wyszczerzyłam się szeroko, gdy wszyscy przytaknęli Tomowi. Po chwili w kieliszkach nie było już alkoholu. Wódka lała się strumieniami, a z każdą wypitą kolejką chłopakom i Kelsey przybywało humoru i odwagi. Nareesha piła mało, tłumacząc się bólem głowy. Gdy wszyscy pili w najlepsze, ja czekałam niecierpliwie aż w końcu pójdziemy tańczyć. Muzyka była niesamowita, a duży parkiet aż sam się prosił, aby na niego pójść i się bawić. Zaczął lecieć remix Feel This Moment. Nogi same rwały mi się do tańca, ale jakoś wstydziłam się sama iść. Nagle poczułam jak Nathan chwyta moją dłoń i prowadzi na parkiet. Automatycznie uśmiechnęłam się szeroko i po chwili tańczyliśmy już w najlepsze. Długo nie musieliśmy czekać aż dołączy do nas reszta. Max z Jayem mało co nie przewrócili się biegnąc w naszą stronę. Nawet Siva i Nareesha do nas dołączyli. Jeju, jak oni słodko razem wyglądali. Cały czas tańczyłam z Nathanem. Mógł sobie mówić co chciał, ale tancerzem to on złym nie był. Po kilku piosenkach odbił mnie Tom. Śmiałam się jak głupia, ponieważ taniec Toma przypominał jakiś taniec godowy, ale przynajmniej nie tańczył jak większość chłopaków od prawej do lewej. Po skończonym kawałku oznajmił, że idzie zapalić i czy może też mam ochotę. I to chłopie nawet nie wiesz jak bardzo! Od przyjazdu tutaj nie paliłam, a korciło mnie jak cholera. Nie wiem czy byłam uzależniona czy nie, ale czasami po prostu musiałam zapalić. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie Tom poczęstował mnie papierosem.
- Młody wie, że palisz?
- Jakoś nie było okazji, żebym mu powiedziała.
- Znając go pewnie zacznie prosić Cie, żebyś rzuciła. Użeram się z nim już od dobrych paru lat.
- Prosić zawsze można - wypuściłam powoli dym z ust.
Po skończonej 'przerwie' wróciliśmy do klubu. Zauważyłam, że Nathan siedzi przy naszym stoliku, więc przysiadłam się do niego.
- Paliłaś? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Mhmm - upiłam łyk drinka, który wcześniej zamówiłam.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że palisz?
- Bo nigdy nie pytałeś. Ale to chyba niczego nie zmienia, prawda? - spojrzałam na niego wyczekująco. Nie lubiłam, gdy ktoś zabraniał mi palić albo kazał rzucić.
- Przecież do niczego Cię nie zmuszę, a sądząc po Twoim zachowaniu raczej nie masz zamiaru z tym skończyć. Może kiedyś sama się przekonasz, że to szkodliwe - uśmiechnął się.
No tego to się nie spodziewałam. Liczyłam na jakieś godzinne kazanie, a tu proszę.
 - Masz u mnie plusa - uśmiechnęłam się i  pocałowałam go w policzek - Chodź tańczyć - wyciągnęłam do niego rękę. Od razu ją chwycił i poszliśmy na parkiet. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam. Tańcząc z Nathem przyglądałam się co robi reszta. Tom z Kelsey co chwila się wywracali, Max stal oparty o ścianę z piwem w ręku obczajając wszystkie laski, Jay wyrywał jakąs blondzie, a Siva z Nareeshą miziali się przy stoliku. Byłam szczęśliwa, że ich wszystkich poznałam. W końcu nadszedł ten moment, kiedy leci tzw. 'wolny kawałek'. Nathan uśmiechnął się tylko łobuzersko i bez żadnych skrupułów przyciągnął mnie blisko do siebie, kładąc na moich biodrach swoje dłonie. Odruchowo zarzuciłam mu na szyję ręce i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Poczułam jego oddech na swojej szyi a po chwili również jego ciepłe wargi, które delikatnie musnęły moją skórę. Dreszcz przeszedł mnie od stóp do głów, a ja odruchowo bardziej do niego przylgnęłam. Chłopak zaczął błądzić swoimi dłońmi po mojej talii a we mnie dosłownie temperatura wzrosła do 100 stopni. Opanuj się, Paula! Nie przy ludziach! Całe szczęście piosenka nie trwała długo, więc od razu się od niego oderwałam. Spojrzałam mu w oczy. Znałam ten wzrok. To był ten sam co wtedy w samolocie. Przepełniało go pożądanie, zresztą co tu dużo mówić, mnie też.
- Gołąbeczki nie chcę Wam przeszkadzać, ale Jay rzyga w kiblu a pilnuje go Max, który za chwilę sam puści pawia - podeszła do nas Kelsey. Otrząsnęliśmy się i od razu ruszyliśmy w stronę toalet. Myślałam że wybuchnę śmiechem. Jay przytulał sedes co chwila wymiotując a ledwo trzymający się na nogach Max, odgarniał mu z twarzy loczki głaszcząc go po głowie. Za nimi stał Tom, który dosłownie płakał ze śmiechu.
- Dobra panowie, wracamy do domu - powiedział Nath i zaczął zamawiać dla każdego taxówki, dla nas także. Tom, Kelsey i Max w jednej, Siva z Nareesha w drugiej, a ja Nathan i Jay w trzeciej. Przez całą drogę śmiałam się wniebogłosy z Jaya, który jęczał, że mało brakowało a zwymiotowałby na swoją nowo poznaną koleżankę, której imię zapomniał a numeru telefonu nie wziął. Gdy dojechaliśmy pod dom chłopaków, Nathan poprosił mnie żebym pomogła mu z loczkiem. Zaprowadziliśmy go od razu do swojego pokoju, po czym walnęliśmy na łóżko. Zapewnił nas, że sam się przebierze, więc zeszliśmy na dół. W kuchni zastaliśmy Maxa szukającego czegoś w lodówce.
- Gdzie reszta?- spytał Nathan.
- Tom śpi a Siva pojechał do Nareeshy. Nie widziałeś gdzieś wody?
Stała koło mnie więc mu ją podałam. W geście podziękowania przytulił się do mnie całą powierzchnią swojego ciała po czym udał się na górę do swojego pokoju. Zostaliśmy sami.
- Dobra, to ja już będę lecieć - oznajmiłam.
- Daj spokój, jest już późno, przecież możesz przenocować u nas - chłopak momentalnie znalazł się przy mnie.
- Ale taksówki przecież jeżdżą, tak? - uśmiechnęłam się i zaczęłam kierować się do wyjścia.
Nathan złapał mnie za rękę i przyciągnął tyłem do siebie.
- Zostań.. - wyszeptał mi przy uchu odgarniając na bok moje włosy. Po raz kolejny dzisiejszego wieczoru poczułam na swojej skórze jego oddech, a następnie wilgotne wargi, które dotknęły mojego karku. Nogi ugięły się pode mną, a serce zaczęło szybciej bić.
- Nie dzisiaj.. - musiałam mu odmówić. Byłam pijana, on zresztą też. Może nie tak bardzo, no ale jednak. Poza tym, nie będę zostawała na noc u chłopaka, którego znam zaledwie tydzień, a Bóg wie co mogłoby się dzisiaj wydarzyć.Wyszłam pewnym krokiem z ich mieszkania i wsiadłam do taksówki, która właśnie tędy przejeżdżała. Wracając do domu cały czas myślałam o Nathanie i o tym, żeby do niego wrócić. Ale całe szczęście byłam już pod moim domem, więc zapłaciłam taksówkarzowi i udałam się prosto do swojego pokoju. Ciocia pewnie już dawno spała, więc starałam się być jak najciszej. Wzięłam szybki prysznic i przebrana w piżamę po 30 minutach leżałam już w łóżku. Postanowiłam jeszcze tylko uchylić okno, żeby rano w pokoju nie dawało gorzelnią...



Szczyt szczytów żeby tak źle napisać rozdział. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale ostatnio miałam takie urwanie głowy, że ledwo co żyję -.-Serio, nie jestem z niego zadowolona, ale nie bijcie :( Uwielbiam Was wszystkie, moje czytelniczki ♥

czwartek, 28 marca 2013

11. Rozmiar stanika?

'To będzie dobry dzień!'. Obudziłam się i od razu na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Kontaktuję dopiero od niecałej minuty, jednak moje przeczucia nigdy nie kłamią. Jak nigdy, szybko zerwałam się z łóżka i pędem pod prysznic. Z mokrymi włosami zaczęłam przeszukiwać szafę w celu znalezienia czegoś normalnego do szkoły. Dobra, może być. Migiem wróciłam do łazienki żeby się pomalować i doprowadzić do ogólnego porządku. Fryzurą to za bardzo się nie popisałam. Spięłam włosy w kok, jednak całość, wbrew moim oczekiwaniom wyglądała całkiem nieźle. Cała w skowronkach zbiegłam na dół na śniadanie.
- Dzień dobry! - krzyknęłam w progu kuchni, uśmiechając się od ucha do ucha.
- No, no, widzę, że humorek dopisuje - zauważyła ciocia.
- Dopisuje, dopisuje - potwierdziłam. - Co tak ładnie pachnie?
- Jajecznica. Wiem, że dawno jadłaś, dlatego pomyślałam, że masz może ochotę.
- Pewnie, że mam! Kochana jesteś - przytuliłam ją i pocałowałam w policzek.
- Ty naprawdę masz dobry humor!
- A kiedy ja nie mam dobrego humoru? - zaśmiałam się.
- W Polsce aż tak szczęśliwa nie byłaś, nie kłam - przyjrzała mi się dokładnie.
- Mówiłam Ci przecież, że chce zacząć wszystko od nowa, zapomnieć o przeszłości. Jak narazie idzie mi całkiem nieźle, więc nie martwię się na zapas - wytłumaczyłam spokojnie nabierając na widelec porcję jajecznicy.
- Moja mała! - podsumowała ciocia.
Po skończonym śniadaniu wróciłam z powrotem do pokoju spakować torbę i wziąć kurtkę. Gotowa zaczęłam szykować się do wyjścia.
- Jakieś życzenia specjalne względem obiadu, moja droga pani? - spytała żartobliwie chrzestna.
- A właśnie, zapomniałam Ci powiedzieć! Po szkole umówiłam się z Nathanem i nie wiem czy wstąpie do domu na obiad, więc nie musisz się mną przejmować jakby co.
- O proszę. A dokąd to towarzystwo się wybiera? - skrzyżowała ręcę, opierając się o futrynę.
- W sumie to nie mam pojęcia - przestałam się ubierać i zastanowiłam się chwilę.
- Przecież żartuję! Nie ma sprawy, idź. Tylko jeśli miałabyś wrócić jakoś później, to zadzwoń. I zjedz coś koniecznie!
- Dobrze, obiecuję. - pocałowałam ją w policzek. - Pa!
Przełożyłam torbę przez ramię i już po chwili byłam w drodze na przystanek. Nie przeszłam 100 metrów, a pojawił się koło mnie zgrabny, czarny, sportowy samochód. Rozpoznałam właściciela.
- Jeśli nie boisz się, że ktoś znowu nas zobaczy to wsiadaj, podwiozę Cię - to był David. Wywróciłam tylko oczami na jego słowa i bez wahania wsiadłam do samochodu.
- Uuu ryzykantka!
- Daruj sobie - zaczęłam się śmiać.
- A tak naprawdę, to mam nadzieję, że nie miałaś wczoraj żadnych nieprzyjemności z powodu mojej osoby?
- Nie, spokojnie. Wszystko wyjaśnione.
- Cieszę się...
No jakoś nie widzę -.-
Po niecałych 10 minutach byliśmy na parkingu szkoły. Razem weszliśmy do budynku i już po chwili siedzieliśmy w sali na lekcji geografii. Szukałam wzrokiem Caroline, jednak nigdzie jej nie widziałam. Postanowiłam napisać sms czy wszystko w porządku.
- "Jestem trochę przeziębiona, nic poważnego. Ale do szkoły przyjdę dopiero w następnym tygodniu :(".
No nic, jakoś dam sobie radę. Mam jeszcze Michaela i Davida, więc sama nie zostanę. Mimo, że już prawie tydzień chodzę do tej szkoły, to dalej mam problem z całkowitym zaaklimatyzowaniem się. Do tego cały czas czuję na sobie wzrok Kate, szczególnie gdy koło mnie jest Dave. Wszystkie lekcje przebiegły jakoś monotonnie, bez żadnych rewelacji. Na stołówce jak zwykle siedziałam przy stoliku z chłopakami. Chociaż przez chwilę się nie nudziłam. Mimo tego znużenia, jakie dziś panowało, cały czas myślałam o dzisiejszym popołudniu. Ciekawiło mnie dokąd pójdziemy i co będziemy robić... Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek, oznajmiający koniec dzisiejszych lekcji. Jak na rozkaz zerwałam się z krzesła i zaczęłam kierować w kierunku szafki. Nałożyłam kurtkę, przejrzałam się jeszcze szybko w lustrze i po stwierdzeniu, że może chłopak nie ucieknie ode mnie z krzykiem, pewnym krokiem wyszłam z budynku. No ale tego to ja się nie spodziewałam... Owszem, czekał na mnie Nathan. Co więcej! Przyjechał nawet po mnie samochodem. Jednak moją uwagę skupiła wijącą się koło niego Kate. Szczerzyła się i chichotała jak głupia, a gdy mnie zobaczyła, 'przypadkiem' przejechała dłonią po jego klatce piersiowej." Wywłoko Ty jedna!" dosłownie gotowałam się w środku. Zaczęłam iść w ich kierunku.
- No cześć - uśmiechnął się Nathan, gdy stanęłam koło niego.
- Cześć - pocałowałam go w policzek. Zdziwił się, ale miałam nadzieję, że wie w co gram. Dosłownie po sekundzie objął mnie w talii, uśmiechając się dyskretnie. Dzięki Bogu załapał o co chodzi.
- Więc dokąd jedziemy? - ciągle trzymałam się swojej roli.
- Niespodzianka - odpowiedział niskim, męskim głosem, aż mnie ciary przeleciały. - O Kate, zapomniałam o Tobie. Do jutra, tak? - uśmiechnęłam się sztucznie. Widać było, że blondyna kipi ze złości, jednak zachowała pokerową twarz.
- Tak do jutra. Narazie Nathan - pokazała szereg swoich białych zębów, po czym zalotnie spoglądając na chłopaka zaczęła iść w swoim kierunku.
- Małpa - wysyczałam, patrząc jak odchodzi przy okazji kręcąc tyłkiem na prawo i lewo.
- Przestań, nie trać niepotrzebnie nerwów na taką lalę.
Spojrzałam na niego zadowolona.
- Swoją drogą, coraz bardziej podobają mi się te nasze scenki przed Twoją szkołą - poruszył śmiesznie brwiami.
- Nie przyzwyczajaj się tak - spojrzałam na niego znacząco.
- Dobra, to jak? Możemy już jechać? - otworzył mi drzwi.
- Zależy gdzie
- Mówiłem już, że to niespodzianka - zamknął za mną drzwi i za chwilę siedział już na miejscu kierowcy.
- I jak tam minął Ci dzień?
- Bez rewelacji, nic szczególnego się nie działo. Caroline chora, więc nawet z kim pogadać za bardzo nie miałam.
- A ten, jak mu tam, David? Myślałem, że się kolegujecie - zmienił ton.
- Bo tak, ale wiesz, Caroline to on mi nie zastąpi.
- I ma szczęście - wymamrotał pod nosem, ale już nie zareagowałam.
Jechaliśmy jakimiś dziwnymi uliczkami, ale muszę przyznać, że trasa była przyjemna dla oka. Po 20 minutach zatrzymaliśmy się przed pięknym, białym domem.
- No nie mów, że Ty tu mieszkasz - oczy wyszły mi na wierzch.
- Tak jakby - wzruszył tylko ramionami i zaczął wjeżdżać na podjazd.
Wyszłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Pierwsze co od razu wpadło mi w oko to duży i zadbany ogród. Zaczęliśmy kierować się w stronę drzwi wejściowych. Po obu stronach dróżki posadzone były różnego rodzaju zielone roślinki. Całość wyglądała naprawdę cudownie! Jak na dobrze wychowanego przystało, Nathan otworzył mi drzwi i przepuścił pierwszą.
- Jesteśmy! - krzyknął tak głośno jak tylko mógł.
- Kto tu jeszcze mieszka? - zapytałam przestraszona.
- Całe The Wanted - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
- Mogłeś mnie uprzedzić! - krzyknęłam szeptem ( bardzo logiczne xD ), gdyż usłyszałam dziwne dźwięki przypominające trzęsienie ziemi. Niestety, jednak nie. Ujrzałam zbiegających ze schodów 4 chłopaków.
- No nareszcie! - usłyszałam czyjś głos, jednak jeszcze nie wiedziałam czyj.
Pierwszym, który dotarł do nas był Max. Zatrzymał się od razu gdy nas zobaczył, w skutek czego reszta chłopaków zderzyła się z jego plecami.
- Aaaał! Idioto, czego tak stoisz w miejscu! - krzyknął Tom łapiąc się za głowę, którą uderzył w tył przyjaciela. - Oł, dobra już wiem.
Wszyscy stanęli w rządku i nam się przyglądali. Po jednej stronie oni, po drugiej my. Z boku musiało to dość śmiesznie wyglądać, jednak nikt się nie odzywał. Stojąc koło Nathana, wspięłam się delikatnie na palce i nie spuszczając z chłopaków wzroku, słyszalnym szeptem pierwsza się odezwałam.
- Coś czuję, że chyba źle wyglądam po całym dniu w szkole.
W jednej chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem. No w końcu!
- A myślałem, że wyolbrzymiałeś, że jest taka ładna! - odezwał się Jay, po czym dostał po głowie od Sivy.
- Więęęęc, witaj w naszych skromnych progach, przeurocza koleżanko zwana Paulą - wyszczerzył się Tom i przytulił mnie z całej siły. Wzięła z niego przykład reszta chłopaków i już po chwili z każdym się zapoznałam.
- Dobra, koniec tych czułości - odciągnął mnie od nich Nathan - głodna pewnie jesteś, chodź do kuchni, zaraz coś przygotuję.
- Uuuuuu, nasz Baby Nath będzie gotował - powiedział wyraźnie zadowolony Max - No, no, dziewczyno, musiałaś mu się naprawdę spodobać, skoro sam z własnej woli postanawia coś przyrządzić.
- Nic nie mów, bo za chwilę się zawstydzi i  rozmyśli! - krzyknęli przerażeni Siva z Jayem i czym prędzej pognali do kuchni.
Zaśmiałam się tylko cicho i poszłam razem ze wszystkimi. Nathan zabrał się za robienie naleśników, natomiast reszta zespołu postanowiła mnie przesłuchać.
- Ile masz lat? - Siva
- 18, mówiłem Wam przecież - odpowiedział za mnie Nath.
- Cicho tam być! - krzyknął Tom i zaczął pytać.
- Jesteś z Polski, tak?
- Tak.
- Rodzeństwo?
- Nie.
- Zainteresowania?
- Języki obce i moda.
- Ulubiona potrawa?
- Chińszczyzna.
- Ulubiony przedmiot?
- Matma - wybałuszył oczy, jednak pytał dalej.
- Ostatnio obejrzany film?
- Jeden dzień.
- Obcasy czy adidasy?
- Zależy od sytuacji.
- Cola czy sprite?
- Zdecydowanie cola.
- Rozmiar stanika 75 B czy C?
- 75 B. Osz Ty! - dopiero teraz zauważyłam w co ze mną grał.
- Wiedziałem! - krzyknął Jay - Max wisisz mi 50 - powiedział dumnie do kolegi, a ten niechętnie wyjął pieniądze z portfela.
- Serio? Zakładaliście się o jej rozmiar stanika? - odezwał się w końcu Nathan - Głąby.
- Nie głąby, tylko wyrocznie! - zaprzeczył loczek.
Zaczęłam się śmiać z tej całej sytuacji. Chłopcy popatrzyli na mnie i za chwilę sami zaczęli się głośno śmiać.
- No to wesoło tutaj z Tobą będzie - zatarł ręce Tom.
Po kilku minutach wszyscy zajadaliśmy się naleśnikami. Po skończonym posiłku cała piątka postanowiła oprowadzić mnie po domu. Za przewodnika robił Tom.
- Wycieczka, patrzymy na prawo! - stanęliśmy w salonie. - Po mojej lewej stronie znajdują się dwie kanapy i trzy pufy. Po przeciwnej stronie wisi 80 calowa plazma, którą sam osobiście wybierałem. Uwagę przykuwa także wieża, głośniki, nagrody oraz różne inne. Wycieczka, idziemy dalej! - zarządził Tom i udaliśmy się do, jak to nazwali chłopcy, 'najlepszego i najbardziej relaksującego pomieszczenia w całym domu', tzn. do piwnicy. Znajdowała się tam siłownia z całym wyposażeniem, stół bilardowy, piłkarzyki i wszystko inne co uważali za potrzebne, a nawet niezbędne!
- Idziemy na górę! - posłusznie wszyscy udaliśmy się na piętro, gdzie każdy z chłopaków miał swój własny pokój. - pierwszy pokój po prawej jest Sivy, na przeciwko Jaya, na środku Maxa, a na końcu mój po prawej i Nathana po lewej. Dalej są też dwa gościnne. Łazienkę każdy ma osobno. Koniec wycieczki!
- Chodźmy na chwilę do mnie - szepnął mi na ucho Nathan i pociągnął do swojego pokoju. Brzydko to on tam nie miał. Dwie brązowe i dwie beżowe ściany, ogromne dwuosobowe łóżko, duża rozsuwana szafa, dwie komody i trzy szafeczki. Do tego rozsuwane drzwi na balkon. Podeszłam do jednej z szafek, na których stały zdjęcia. Jedno z nich przedstawiało jego prawdopodobnie z mama i siostrą. Wyglądali naprawdę na szczęśliwych...
- To Jessica? - spytałam, wskazując palcem na blondynkę.
- Mhm - podszedł do mnie również zaczął przyglądać się fotografii. - Chyba dwa lata temu...
Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy rozmawiać.
- Nie lubisz Kate, prawda?
- Nie no, skąd taki pomysł - zaironizowałam.
- O co poszło?
- Pierwszego dnia podeszła do mnie na stołówce i zaczęła mówić różne nieprzyjemne rzeczy na Caroline. Zdenerwowała mnie i od tamtej pory jakoś za sobą nie przepadamy..
- Myślałem, że poszło o chłopaka czy coś w tym stylu
- W sumie też racja. Kate kocha się w Davidzie, ale on nie jest nią jakoś zbytnio zainteresowany. Przez to, że spędza razem ze mną, Michaelem i Caroline czas, jeszcze bardziej mnie nie lubi.
- Aha.
- Co aha?
- Nic, po prostu po wczorajszym wieczorze zauważyłem, że coś do Ciebie ma - spiął się.
- Znowu będziemy wałkować ten temat? Między mną a Davidem nic nie ma. Zresztą nawet gdyby było to co, mam zakaz? - nie wiem sama czemu podniosłam ton.
- Nie...
I nastąpiła dłuuuuga chwila ciszy.
- Przepraszam - powiedzieliśmy równocześnie. Spojrzeliśmy po sobie i uśmiechnęliśmy się. Rozmowa zeszła nam na inne tematy. Wypytywałam głownie o zespół, o to jaka jest reszta chłopaków. Dowiedziałam się, że Tom jest duszą towarzystwa. Cały czas się śmieje i robi ludziom różne dowcipy. Max jest podobny do Toma, ale bardziej rozsądny, czasami miewa złe humorki. Jay najpierw robi zanim pomyśli, a Siva jest tajemniczy. Jest również Kelsey i Nareesha, które są dziewczynami Toma i Sivy. Przeskakiwaliśmy tak z tematu na temat, aż w końcu dochodziła 20.
- Zasiedziałam się! Muszę jeszcze lekcje odrobić, wiec będę się już zbierać.
- Ok, odwiozę Cię.
Zeszliśmy na dół i tam zaczęłam żegnać się z chłopakami. Jay dosłownie nie chciał się ode mnie odkleić.
- Jutro jest piątek, masz jakieś plany? - spytał Tom uważnie mi się przyglądając.
- Niee, nie znam jeszcze okolicy, więc pewnie ten weekend spędzę na spokojnie.
- O nie, nie, nie słodziutka. Jutro uderzasz z całym The Wanted na imprezę! - krzyknął Max - W końcu trzeba kiedyś razem wypić!
- Jak to w końcu, dopiero co się poznaliście - odpowiedział Nath.
- Młody, Ty się nie udzielaj, starsi wiedzą lepiej - bronił Maxa Siva. - To do jutra, tak?
- No ok... - powiedziałam niepewnie. Nie znam ich prawie i głupio mi tak iść od razu z nimi na imprezę.
Wyszliśmy z domu i Nathan odwiózł mnie do domu. Całą drogę rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Wiedziałam, że przeczucia mnie nie zawiodą. Cieszę się, że poznałam chłopaków, bo są naprawdę pozytywnymi ludźmi, ale najbardziej cieszy mnie fakt, że mam to już za sobą. Po 20 minutach byliśmy pod moim domem.
- Dziękuję za dzisiaj - odezwał się Nathan.
- To ja raczej powinnam podziękować, urozmaiciłeś mi popołudnie. I to jeszcze jak!
- Mam nadzieję, że nie było to ostatnie takie popołudnie - uśmiechnął się.
- Pożyjemy, zobaczymy, a tymczasem uciekam do domu - odpowiedziałam wymijająco.
- Do jutra - przysunął się do mnie i pocałował w policzek. Prawdopodobnie się zarumieniłam, ale już mniejsza z tym. Wysiadłam z samochodu i weszłam do środka.
- Wróciłam! - krzyknęłam w progu.
- I jak było? - odezwał się głos z kuchni.
- Świetnie! Pojechaliśmy do niego i poznałam cały zespół. Są naprawdę fajni, ale co ważniejsze TAKIE CIACHA! - rozmarzyłam się i weszłam do kuchni. - Uciekam na górę, bo muszę jeszcze odrobić lekcje. Obiad jadłam, więc głodna nie jestem.
- Ok, ok, jazda na górę się uczyć! - zaśmiała się ciocia, a ja posłusznie udałam się do swojego pokoju. Po godzinie nauki, zdecydowałam, że czas najwyższy pójść spać. Wzięłam gorącą kąpiel, po czym przebrana w piżamę, zasnęłam w 5 minut.




Wiem, wiem, nabroiłam trochę z tym bratem polakiem, ale mam plan! :d Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo mi szczególnie ten rozdział nie przypadł do gustu. Ostatnio jakoś nie mam weny, ale obiecuję się poprawić! :)  Błagam, komentujcie, to naprawdę dla mnie ważne :(

wtorek, 19 marca 2013

10. Obiecuję, że będę cały do Twojej dyspozycji

Leżałam, czekałam, leżałam, czekałam, leżałam.. aż w końcu zaczęłam robić się senna. No ludzie! Ile można czekać?! Pierwsza nie będę dzwonić, to jemu przecież zależało. Wygrzebałam telefon gdzieś spod koca - dochodziła 18. Przeginasz koleś. W końcu nie wytrzymałam i poczułam jak powoli moje powieki zaczynają robić się coraz cięższe i cięższe.. Drrrrrrrrrrrryń! Zabiję go, jak go za chwilę zobaczę -.- Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- David? Co Ty tu robisz?
- Nie odbierałaś telefonu, a potrzebne mi są Twoje notatki z matmy - uśmiechnął sie radośnie - zbudziłem Cię? Wyglądasz na zaspaną.
- W sumie to nawet nie zdążyłam pożądnie zasnąć...
- Eeej dobra, przepraszam, nie powinienem przeszkadzać, zobaczymy się jutro.
- No poczekaj, przecież nic się nie stało - uśmiechem chciałam dodać mu otuchy - wejdź do środka, zaraz poszukam tych notatek - gestem ręki wskazałam mu wejście.
- Rozbierz się i chodź na górę - powiedziałam szybko.
- Uuu, to może już na górze się rozbiorę, skoro tak nalegasz - poruszył śmiesznie brwiami.
- Głupek - podsumowałam i śmiejąc się szłam schodami do pokoju. - Siadaj gdzie chcesz - powiedziałam obojętnie, po czym zaczęłam wertować kartki zeszytu od matmy.
- Tooo skąd znasz Sykesa, jesteście razem?- walnął prosto z mostu, wygodnie leżąc na moim łóżku. Zatkało mnie i to konkretnie. Całe szczęście, że stałam do niego tyłem.
- Poznaliśmy się w samolocie i nie, nie jesteśmy razem - grzecznie odpowiedziałam na jego pytanie w tym samym momencie podając mu notatki.
- O dzięki - wyciągnął po nie rękę. - W samolocie mówisz?
- Mhm.
- Dziwne... - zamyślił się.
- Dlaczego? Co w tym dziwnego, że poznaliśmy się w samolocie? Po prostu jakoś tak na siebie wpadliśmy. To znaczy to on zaczął bo chciał, żebym ustąpiła mu miejsca i wtedy ja się wkurzyłam, no bo co, nie będzie mnie jakiś wymodelowany koleś z miejsca wypraszał, nie? I zaczęliśmy się kłócić, to znaczy w sumie ja zaczęłam, ale chciałam być uprzejma i...
- Chodziło mi o matmę. Logarytmy są dziwne - przerwał mi, patrząc na mnie jak na idiotkę - no no, mów dalej, nie przerywam. Przeprosił Cię? Pocałowaliście się? Kiedy macie miesięcznicę? - przytulił do siebie poduszkę i zaczął mówić piskliwym, dziewczęcym głosikiem. Teraz to ja patrzyłam na niego jak na idiotę. Widok Davida, udającego dziewczynę przyprawił mnie o gromki wybuch śmiechu. Rzuciłam w niego poduszką, po czym znowu stwierdziłam, że jest głupkiem.
- To nie ja zacząłem nadawać jak zakręcony - zlustrował mnie wzrokiem.
- Dobra przepraszam, nie wiem czemu tak zareagowałam - usiadłam koło niego.
- No jak to nie wiesz. Wiesz i to bardzo dobrze. Podoba Ci się - podsumował, wyraźnie z siebie zadowolony.
- Wcale, że nie!
- No przecież widzę!
- Nic nie widzisz! - zaczęłąm się śmiać i okładać go poduszką. Wziął do ręki drugą i zaczął mi oddawać. Nie dawał za wygraną i w pewnym momencie znalazł się nade mną. Oparty po dwóch stronach mojej głowy swoimi rękoma, popatrzył mi głęboko w oczy. Jezu słodki, jaki on jest przystojny! Mogłabym tak patrzeć w te jego niebieskie tęczówki całymi dniami, godzinami, tygodniami, miesiącami...
- Ekhm, nie przeszkadzam? - usłyszałam czyjeś chrząknięcie, a po chwili zobaczyłam Nathana stojącego w progu pokoju. David od razu przybrał postawę siedzącą, a ja całkiem wstałam z łóżka.
- Czemu nie dzwoniłeś wcześniej? - chciałam jakoś rozluźnić atmosferę, która zrobiła się dość napięta.
- Zostawiłem telefon w domu, a wcześniej musiałem skoczyć jeszcze w jedno miejsce, dlatego się spóźniłem - mówiąc to nie patrzył na mnie, lecz na mojego kolegę.
- Chyba jednak przeszkadzam - powiedział z nutką złości w głosie i w końcu spojrzał na mnie. - Spotkamy się innym razem, narazie. - zaczął się kierować w stronę drzwi wyjściowych.
- Nathan czekaj.. - popatrzyłam błagalnie na Davida. Na szczęście od razu zrozumiał o co mi chodzi i zaczął szybko się zbierać. W tym samym czasie zbiegłam na dół.
- Poczekaj chwilę, nie wychodź jeszcze - skierowałam się do Natha.
David szybko założył buty, posłał szybkie cześć i wyszedł z domu.
- A więc?
- Nie idź, mieliśmy przecież porozmawiać. - starałam się jakoś przywrócić wszystko do porządku.
- Wiesz co, jakoś straciłem ochotę.
- Serio? Będziesz się obrażać za takie coś?
- Takie coś?
- Przecież do niczego nie doszło. Zobaczyłeś nas po prostu w dwuznacznej sytuacji i tyle - uśmiechałąm się delikatnie, żeby jakoś załagodzić całą tą sprawę. Chłopak stał i nic się nie odzywał.
- Eeeej, nie gniewaj się już - mówiłam już bardziej pewna siebie. On spojrzał na mnie, zmarszczył brwi i wskazał palcem na swój policzek. Zaśmiałam się i wywróciłam oczami. Podeszłam jednak bliżej jego i w momencie, kiedy juz prawie dotykałam ustami jego policzka, pstryknęłam mu palcami w ucho.
- Twoje niedoczekanie!
Chłopak przez chwilę nie zrozumiał co się dzieję, jednak gdy już ogarnął spojrzał na mnie i pogroził palcem:
- Jeszcze się przekonamy.
Uśmiechnęłam się tylko i zaproponowałam, żebyśmy poszli do mojego pokoju.
- Chciałem Cię zabrać w jedno miejsce, ale teraz to już raczej za późno - popatrzył na zegarek.
- No widzisz, trzeba było od razu do mnie przychodzić a nie załatwiać niewiadomo jakie sprawy! - udałam oburzoną. - Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy porozmawiali tutaj - powiedziałam zachęcająco.
- W sumie to tak...
Nastała cisza. Leżeliśmy obok siebie na łóżku, Nie chciałam wypytywać o co chodzi, więc kulturalnie czekałam aż to on zacznie.
Doczekałam się.
-Generalnie to powinienem zacząć od przeprosin.
- Ale za co?
- Za nasze pierwsze spotkanie...
- To znaczy? - nie domyślałam się o co chodzi, serio.
- Nooo za to, jak zacząłem naszą znajomość, za moje chamskie zachowanie.
- Przecież już przepraszałeś - spojrzałam na niego pytająco.
- Jezu słodki, dziewczyno. Naprawdę nie wiesz o co mi chodzi? O to, że zachowałem się jak ostatni kretyn dobierając się do Ciebie.
A no tak! Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek doczekam się przeprosin za tamto zdarzenie, a jednak.
- Nie wiem co we mnie wstąpiło. Teraz mogę się tylko domyślać jakie masz o mnie zdanie...
- Dobra, cicho już. Przeprosiny przyjęte - wyszczerzyłam się w jego stronę. Naprawdę nie chciałam ciągnąć tego tematu... - Ale chyba nie o tym chciałeś rozmawiać?
- No właściwie to nie.
- A więc?
- W sumie może to wydać się trochę dziwne, bo prawie w ogóle Cię nie znam, ale muszę z kimś w końcu o tym porozmawiać, a Ty wydajesz się być godna zaufania - posłał mi szybkie spojrzenie.
- Nie masz się czym martwić, zawsze wszystko zachowuję dla siebie.
- No to zacznę może od początku. Wychowywałem się w Gloucester z mamą i siostrą - Jessicą. Zawsze byliśmy tylko we trójkę i nieźle sobie radziliśmy. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Tak przynajmniej myślałem... Odkąd wprowadziłem się do Londynu, rzadziej spotykałem się z rodziną, ale kontakt cały czas utrzymywaliśmy. Niedawno dostałem list od jakiegoś chłopaka. Pisał w nim, że nazywa się Michał i że jest moim bratem. Moim bratem?! Zacząłem czytać dalej. Okazało się, że mamy tego samego ojca. Mama nigdy dużo nie mówiła o tacie, sam też jakoś się nie dopytywałem. Z listu wyczytałem, że jest ode mnie o 2 lata młodszy i chciałby się ze mną spotkać, bo dopiero niedawno dowiedział się o moim istnieniu. Poprosił, żebym to jednak ja do niego przyleciał, bo on nie ma takiej możliwości.
- Przyleciał? To gdzie on mieszka?
- W Polsce.
Oczy zrobiły mi się jak 5 zł.
- Tak, wiem, mało prawdopodobne, jednak ciekawość wygrała. Gdy już dotarłem na miejsce zupełnie nie wiedziałem gdzie mam się udać. Zostawił mi swój nr telefonu, więc zadzwoniłem. Przeprosił mnie i wyjaśnił, że jest w szpitalu, nie wiedział, że tak potoczą się sprawy. Zaproponowałem, że go odwiedzę, jednak on z całych sił nalegał, abyśmy przełożyli to spotkanie. Wkurzony nie wiedziałem co zrobić, więc jeszcze tego samego dnia wróciłem do Londynu. W międzyczasie poznałem Ciebie i nie pokazałem się z jak najlepszej strony. Uwierz, byłem zdenerwowany i nie panowałem nad sobą. Nawet dobre maniery , jak to określiłaś, wyparowały ze mnie. Chciałem Ci to wszystko jakoś wynagrodzić, bo naprawdę wydajesz się być fajną osobą i nie chciałbym tego spieprzyć.
Skończył. Teraz to ja powinnam coś odpowiedzieć, ale język gdzieś mi się zgubił w buzi.
- Daj spokój, nie musisz niczego mi wynagradzać. Sama byłabym pewnie nieźle wkurzona, gdyby coś takiego spotkało mnie - uśmiechnęłam się delikatnie. - I nie musisz się bać. Obiecuję, że zachowam to dla siebie - dotknęłam jego dłoni, aby go upewnić. Od razu zareagował i splótł nasze dłonie.
- To co masz zamiar teraz zrobić?
- Czekać na jakąś wiadomość od niego. Muszę się upewnić, czy naprawdę jest moim bratem. Postanowiłem, że dopóki się tego nie dowiem, nie będę nic mówić mamie i Jessice, nie chcę ich niepotrzebnie denerwować.
- Nie chciałeś może pogadać o tym z chłopakami? Przecież się przyjaźnicie.
- No tak, ale to jednak co innego. Bałem się, że będą odradzali mi tego spotkania, że pewnie to jakiś oszust. A ja musiałem się z nim zobaczyć, rozumiesz? Muszę wiedzieć czy naprawdę mam brata.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Myślałam nad tym wszystkim co powiedział mi Nathan. Nie chciałabym, żeby coś takie przytrafiło się mi.
- To może teraz Ty w końcu mi powiesz dlaczego się tutaj przeprowadziłaś?
Zastanawiałam się chwilę nad tym czy mu opowiedzieć, jednak po chwili zaczęłam swój monolog. Po skończeniu swojej historii, zeszliśmy na kolejny temat, i tak dalej, i tak dalej. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach. Pewnie ciocia już wróciła. Zbiegłam na dół przywitać się.
- Nathan jeszcze jest?
- Mhmm - przytaknęłam.
- Dobra, nie będę Wam przeszkadzać. Jak coś to jestem w kuchni.
Wróciłam do swojego pokoju, a tam zastałam szykującego się do wyjścia Natha.
- Idziesz już?
- Popatrz na zegarek - zaśmiał się. Rzeczywiście, dochodziła już 11. - Pamiętaj, że masz jutro szkołę.
- Jakbym mogła zapomnieć...
Odprowadziłam go pod drzwi.
- No to narazie - zaczął pierwszy.
- Narazie..
- Co tak bez życia?
- Nie wiem, jakoś tak. Dobrze mi się z Tobą rozmawiało i szkoda, że musisz już iść.
Stanął bliżej mnie i pocałował w czoło.
- Jeśli tylko chcesz, mogę przyjechać jutro po Ciebie pod szkołę i obiecuję, że będę cały do Twojej dyspozycji - wyszeptał mi przy uchu. Kąciki ust automatycznie powędrowały ku górze.
- Kończę o 15 - uśmiechnęłam się szeroko.
- Będę na pewno, do jutra.
Zamknęłam za nim drzwi i skierowałam się do kuchni.
- Co wy tyle czasu robiliście?! - zdziwienie cioci było widzialne i słyszalne z odległości 1 km.
- Rozmawialiśmy - zaśmiałam się. - Pójdę na górę już spać, dobranoc.
- Dobranoc mała.
Wzięłam tylko szybki prysznic i gotowa do spania szybko wślizgnęłam się pod kołdrę. Dużo czasu nie potrzeba mi było do zaśnięcia...



Komentujcie, proszę :<