sobota, 20 kwietnia 2013

14. Jak było u Caroline?

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Podniosłam się delikatnie na łokciach, żeby dokładniej przyjrzeć się otoczeniu, w jakim aktualnie się znajdowałam. Z moich obserwacji wynikało, że leżałam na ogromnym dwuosobowym łóżku, w całkiem przytulnym pokoju, domyślam się, że hotelowym. Nagle zaczęły wracać do mnie wspomnienia z ostatniego wieczoru. Marne, bo niewiele pamiętałam, ale kompletnej pustki nie miałam. Złapałam się za głowę, która napieprzała mnie jak durna, próbując przypomnieć sobie co takiego wczoraj robiłam.
- Dzień dobry śpiąca królewno - z przemyśleń wyrwał mnie radosny głos Nathana. Spojrzałam w jego stronę i.... o Boże. Po jego negliżu domyślam się, że właśnie wyszedł spod prysznica. U dołu przepasany był ręcznikiem, natomiast drugim wycierał sobie włosy.
- Proszę Cię.. Oszczędź mi takich widoków - walnęłam z całym impetem na poduszkę, co było nierozsądnym posunięciem, z racji mojego nad wyraz ogromnego kaca. Teraz to już nie miałam złudzeń co do tego, że musiałam nieźle zabalować.
- Uuuu widzę, że kacyk męczy. Trzymaj - podał mi szklankę wody i tabletkę.
- Dzięki - mruknęłam tylko i wypiłam do dna.
Trzymałam nerwowo pustą szklankę w dłoniach, co chwilę nią obracając. Musiałam dowiedzieć się, czy wczoraj do niczego nie doszło. Jeeeeny, jak mi było wstyd -.-
- Nathan...- zaczęłam, uparcie dalej gapiąc się na szklankę.
- Tak?
- Bo...
- Mhm?
- No bo wiesz... Chciałam wiedzieć...
- No wykrztuś to z siebie w końcu - zaśmiał się.
- Oj wiesz o co mi chodzi!
- Chcesz wiedzieć co się wczoraj działo i czy doszło do czegoś, tak? - jeej, jego bezpośredniość mnie powaliła -.-
- Tak.
- A więc. Byłaś nieźle wstawiona, zresztą ja tak samo. Spotkaliśmy się u Michaela i zaczęliśmy się całować. Żeby nie było, do niczego Cię nie zmuszałem!
- Wiem, pamiętam, możesz przejść dalej - policzki oblały mi się rumieńcem, ale musiałam poznać prawdę. Usiadł po drugiej stronie łóżka i zaczął kontynuować.
- Potem jednogłośnie zdecydowaliśmy, że byłoby lepiej, gdybyśmy udali się w jakieś przytulniejsze miejsce. Zamówiłem taksówkę i przyjechaliśmy tutaj, do hotelu. Gdy już jakoś dowlekliśmy się do pokoju, Ty od razu walnęłaś się na łóżko i zasnęłaś. Szczerze mówiąc, mój stan też nie pozwalał mi na jakieś ekscesy, dlatego niewiele się zastanawiając, położyłem się koło Ciebie i również poszedłem spać. Koniec tej jakże romantycznej historii - swoją opowieść zakończył szerokim uśmiechem.
- I co, tyle? - byłam lekko zdziwiona, jednak kamień spadł mi z serca.
- No tak. Uwierz, że nie mam powodów, żeby Cię okłamywać - uśmiechnął się ciepło. Odwzajemniłam się tym samym. Siedzieliśmy tak chicho, aż w końcu chłopak się odezwał.
- Tam jest łazienka - wskazał palcem na uchylone drzwi. - Myślę, że chciałabyś z niej skorzystać - zaśmiał się głośno, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie jak strasznie musiałam wyglądać.
Szybko zerwałam się z łóżka, co było znowu nieprzemyślaną decyzją, i podbiegłam do lustra. Mój wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Włosy wykręcone w 4 strony świata, rzęsy sklejone, twarz mogłaby robić za odblask dla rowerzystów...
- Zaraz wracam - powiedziałam załamana i udałam się do łazienki.
Woah, chyba trochę wykosztował się chłopak na ten hotel. Pod jedną ścianą stała ogromna wanna, na przeciwko niej prysznic, dwie umywalki, 2 lustra, różne żele do mycia, ręczniki. Ogółem grzechem byłoby nie skorzystać z takiego luksusu! Odkręciłam wodę pod prysznicem i po chwili czułam, jak na moją skórę spadają orzeźwiające krople wody. Taaaak, tego mi było trzeba. Nie miałam wyboru i musiałam włożyć ciuchy z imprezy. Włosy wysuszyłam i związałam w niedbałego koka. Trudno, będę bez makijażu. I tak w gorszym stanie niż jakieś 30 min temu mnie już raczej nie zobaczy.
- To jak, wracamy? - zobaczyłam przed sobą ubranego już chłopaka, który był gotowy do wyjścia.
- Wezmę jeszcze tylko telefon - podeszłam do szafki koło łóżka, chwyciłam komórkę i mogłam wychodzić.
Przed hotelem wsiedliśmy do taksówki, która już po chwili jechała pod wyznaczony adres. O dziwo, nie było między nami jakiegoś skrępowania. Rozmawialiśmy ze sobą tak, jakby nic się nie wydarzyło. Dowiedziałam się więcej o przyjaźni Nathana z Michaelem i o tym jak się znalazł na imprezie. Po pół godzinnej jeździe byliśmy pod domem cioci. Podziękowałam za odwiezienie mnie i wysiadłam z taksówki. Nathan postanowił odprowadzić mnie pod drzwi.
- No to ten... Narazie - uśmiechnęłam się i położyłam dłoń na klamce od drzwi.
- Poczekaj - zatrzymał mnie. Spojrzałam na niego pytająco.
- Chciałbym żebyś wiedziała, że żałuję, że byliśmy wczoraj aż tak pijani, że byliśmy zdolni tylko do tego żeby pójść spać. Wiem, że Ciebie też do mnie ciągnie i nie uwierzę Ci, jeśli powiesz, że jest inaczej. Do zobaczenia niedługo - uśmiechnął się łobuzersko i nachylił się nade mną, aby po chwili wpić się w moje usta. On nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać -.- Ale nie dam się zwieść!
- Nie bądź taki pewny siebie. Do zobaczenia niedługo - uśmiechnęłam się cwanie i weszłam do środka. Zdjęłam buty i skierowałam się od razu do swojego pokoju, żeby przebrać się w czyste ubrania. Weszłam do sypialni cioci, żeby oznajmić jej mój powrót. Zobaczyłam ją skuloną w kłębek, opatuloną w kołdrę. Co chwila pociągała nosem i kaszlała.
- Hej, jestem już. Coś się stało?- usiadłam na brzegu łóżka.
- Nie, wszystko w porządku. Mam tyko lekki katar.
Dotknęłam jej czoła, od którego aż biło gorącem.
- Nie wydaje mi się, żeby to był tylko lekki katar. Zaraz zrobię Ci herbaty i przyniosę jakiś leki.
W drzwiach usłyszałam jej pytanie, jak było u Caroline.
- Fajnie, pooglądałyśmy parę filmów, pogadałyśmy i poszłyśmy spać.- odpowiedziałam stojąc tyłem do niej. Kogo jak kogo, ale nienawidziłam jej okłamywać. - Za chwilę wracam.
Zeszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. W międzyczasie szukałam jakichś leków od przeziębienia. Zaopatrzona we wszystkie potrzebne mi rzeczy, wróciłam do cioci.
- Tu masz herbatę, a tu leki. Masz wszystko wypić do dna - postawiłam kubek na szafce nocnej.
- Kochana jesteś. Idź do siebie, nie musisz tu ze mną siedzieć. Wylenisz się jeszcze ze mną przez te dwa tygodnie.
- Jak to? - nie zrozumiałam o co jej chodziło.
- No macie przerwę w szkole. Nie wiedziałaś?
- Nie, ale to nic. No to masz rację, wylenię się - zaśmiałam się tylko i wyszłam, polecając chrzestnej żeby się zdrzemnęła. Sama poszłam na dół, z zamiarem ugotowania obiadu. Włączyłam telewizor w salonie i przy dźwiękach muzyki, która właśnie leciała, wzięłam się za robienie rosołu. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. MAMA?!
- Halo? - spytałam niepewnie moja rozmówczynię.
- No cześć córciu. Jak tam Ci się żyje?
- Całkiem spoko... - nie wiedziałam w jakim celu dzwoni, dlatego wolałam nie opowiadać jej o szczegółach.
- A co u Kasi?
- Jest trochę przeziębiona i właśnie gotuję jej rosół.
- Przecież Ty gotować nie potrafisz - usłyszałam jak się zaśmiała. Zagryzłam tylko zęby i odpowiedziałam jej najmilej jak tylko potrafiłam.
- Nigdy nie próbowałaś niczego co ugotowałam, więc raczej nie masz o tym pojęcia.
- A jak w szkole?
- Fajnie, poznałam ciekawych ludzi. Teraz przez dwa tygodnie mamy wolne.
- Ooo to dobrze się składa. Mieliśmy właśnie z tatą pomysł, żeby Cię odwiedzić za jakiś czas.
Mamy do załatwienia parę spraw w Londynie i pomyśleliśmy, że od razu możemy się spotkać.
- Że co? - wymksnęło mi się - Za ile miałoby to być?
- Za tydzień.
- No okej...
- Świetnie. Zatem widzimy się niedługo. Do zobaczenia córuś.
- Pa.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o blat. Specjalnie tutaj przyjechałam, żeby od nich odpocząć. No trudno, może świat się nie zawali. Po bliżej nieokreślonym czasie zupa była gotowa. Zaniosłam porcję cioci i sama też trochę zjadłam. Nudziłam się tak przed telewizorem, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam stojącą w progu zapłakaną Caroline.
- Co się stało? - przejęłam się widząc ją w takim stanie.
Nie odpowiedziała tylko wybuchła jeszcze większym płaczem. Zaprowadziłam ją do salonu i pozwoliłam się wypłakać. Nic by mi teraz nie powiedziała, musiała trochę ochłonąć. Po 10 minutach sama zaczęła mówić.
- Pamiętasz tego chłopaka, z którym wczoraj tańczyłam?
- Ten ciemny blondyn?
Pokiwała twierdząco głową.
- To mój były. Bawiliśmy się przez całą noc, piliśmy, rozmawialiśmy, a gdy impreza się kończyła zobaczyłam jak całuję się z jakąś wytapetowaną lalunią - kolejny wybuch płaczu.
Przytuliłam ją mocno i mówiłam, że nie warto się nim przejmować.
- Zerwałam z nim dlatego, że mnie zdradzał. Mówił mi potem, że się zmienił, że chce do mnie wrócić. Nie chciałam w to wierzyć, ale wczoraj pomyślałam, że może rzeczywiście mówił prawdę. Aż zobaczyłam jak pcha język w usta jakiejś dziewczyny.
- No widzisz, to tylko dowód na to, że się nie zmienił - znowu ją przytuliłam - Takimi typami nie ma się co nawet przejmować. Wiem co mówię - uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła mi tym samym gestem i zaczęła pytać gdzie wczoraj zniknęłam.
- Okazało się, że Nathan i Mike to dobrzy znajomi i właśnie jego też zaprosił na wczorajszą domówkę. Spotkaliśmy się, gdy paliłam na zewnątrz.
- Jeśli powiesz mi, że znowu do niczego nie doszło to Cię chyba zabiję.
- No zaczęliśmy się całować... - dziewczyna aż pisnęła z radości - i...
- I co?!
- Pojechaliśmy do hotelu - zakryłam dłońmi twarz śmiejąc się już teraz z wszystkiego co się wczoraj działo. Caroline wybałuszyła oczy i nalegała żebym mówiła dalej.
- Ale tu nawet nie ma co opowiadać. Byliśmy tak nawaleni, że od razu poszliśmy spać - zaśmiałam się głośno.
- Ty to umiesz zbudować nastrój - zamruczała cicho przyjaciółka, po czym dwie wybuchłyśmy śmiechem.
- Cześć Caroline, miło Cię w końcu poznać - zobaczyłyśmy jak schodzi do nas ciocia.
- Ojj, zbudziłyśmy Cię? - spytałam przepraszająco.
- Nie, spokojnie. - uśmiechnęła się ciepło. - Mam nadzieję, że moja Paula nie sprawiała wczoraj dużych kłopotów nocując u Ciebie?
Spojrzałam porozumiewawczo na Care, a ona załapała o co chodzi.
- Nie, proszę pani. Spędziłyśmy bardzo miły wieczór - uśmiechnęła się do niej.
- Dobra ciociu, to my pójdziemy do mnie - pociągnęłam dziewczynę za rękę do swojego pokoju.
- A tak swoją drogą to czemu nie powiedziałaś mi o przerwie w szkole? - spytałam gdy wygodnie leżałyśmy na moim łóżku.
- Aaaa, no tak! Sama zapomniałam! - złapała się za głowę.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę, głównie o Nathanie, i po 2 godzinach Caroline poszła do domu. Przyniosłam cioci kolejną porcję leków, a sama usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam oglądać jakiś film...



Cześć misie ♥ mam nadzieję, ze mnie nie zabijecie haha :D ale uznałam, że tak będzie lepiej ;)  baaaaaaaaaaardzo bardzo bardzo Was proszę, żebyście komentowały, bo widzę, że wejść na bloga jest o wiele więcej niż komentarzy :(
do następnego ♥

niedziela, 14 kwietnia 2013

13. Taa, a mi tu jedzie czołg.

- Ciociuuuuuu, gdzie jest woda? - spytałam błagalnym głosem chrzestną, gdy zorientowałam się, że nie ma nic do picia.
- Sprawdź za drzwiami, powinna tam stać jeszcze jedna zgrzewka - dosłownie śmiała się ze mnie.
W sumie nie ma co się dziwić. Byłam w opłakanym stanie. Oczy zapuchnięte, głos zachrypnięty, nogi obolałe - grunt to znać w umiar w piciu -.-
- Boże! Jest! - szybko wyjęłam z folii jedną butelkę mineralnej i za jednym razem opróżniłam połowę. Ciocia tylko popatrzyła na mnie z politowaniem i powróciła do czytania jakiegoś magazynu przy filiżance kawy. Ja postanowiłam wrócić na górę i spróbować przespać się jeszcze trochę. Dowlokłam się jakoś do pokoju i bezwładnie opadłam na łóżko. Nie miałam żadnego kaca. Byłam cholernie zmęczona, co w moim przypadku jest naprawdę dziwne. Zazwyczaj to zawsze tryskałam energią, nieważne ile poprzedniego dnia wypiłam, a dzisiaj to byłam wręcz nie do życia. Obudził mnie dźwięk odkurzacza. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz - 11.25. No to ładnie pospałam, nie ma co. Z ulgą stwierdziłam, że jest mi już lepiej, więc poszłam do łazienki ogarnąć się co nie co. Przebrana w dresy zeszłam na dół pomóc cioci sprzątać.
- Trzeba jeszcze tylko umyć podłogi.
Posłusznie napełniłam wiadro wodą i płynem i już po chwili zasuwałam po domu z mopem. Zostało jeszcze tylko moje królestwo. Nie wiem jak wcześniej mogłam nie zauważyć, że jest tu taki syf. Nie chcąc odkładać niczego na później szybko zabrałam się za sprzątanie. Dosyć sprawnie się z tym uwinęłam, dlatego nie mając wiele do roboty postanowiłam obejrzeć jakiś film. Dochodziła dopiero 16, a zapowiadało się na to, że resztę dnia spędzę w domu obżerając się samymi kalorycznymi i niezdrowymi rzeczami. Nie za bardzo wiedziałam na co mam ochotę, więc zabrałam z kuchni wszystko co jadalne. Włączyłam pierwszy lepszy film i zaczęłam oglądać. Ugh, jak mi się nudzi! Postanowiłam zadzwonić do Caroline. Dawno z nią rozmawiałam, więc pomyślałam, że może ma ochotę się spotkać o ile czuje się na siłach. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Umówiłam się z przyjaciółką za godzinę w parku. Pogoda była nawet w miarę, więc szybko się zebrałam i już po chwili byłam w drodze na umówione miejsce. Do parku daleko nie miałam, szybkim krokiem 15 minut, Gdy zauważyłam, ze Care jeszcze nie ma, postanowiłam usiąść na pierwszej lepszej ławce i zaczekać na nią. Nagle zobaczyłam jak biegnie cała zadyszana w moją stronę.
- Wolniej, nie pali się przecież  - zaśmiałam się.
- Właśnie, że się pali!
- To znaczy?
- Mike robi domówkę u siebie i właśnie na nią idziemy. Przyjedzie po nas póki jeszcze jest w stanie - powiedziała wszystko na jednym tchu i usiadła koło mnie. - O, nawet przebierać się nie musisz - wyszczerzyła się.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Wczoraj trochę zabalowałam i cały ranek umierałam...
- O proszę, gdzie to się imprezowało? - zaczęła drążyć temat.
- Poznałam całe The Wanted i poszliśmy wczoraj do klubu. Nie byłam jakoś mocno pijana, ale jednak dzisiejszy poranek dał się we znaki.
- Uuuu, światowo widzę - poruszyła śmiesznie brwiami. - Jakieś szczegóły, o których chcesz mi powiedzieć?
- Do  niczego nie doszło - zaśmiałam się.
- Boże, dziewczyno. Znasz Nathana Sykes'a, resztę The Wanted, byłaś z nimi na imprezie i mówisz mi, że do niczego nie doszło?
Zaśmiałam się tylko głową i twierdząco pokiwałam głową.
- Gdybym tylko Nathan szalał tak za mną, na pewno nie męczyłabym go tak jak Ty... - rozmarzyła się.
- Kochana, po pierwsze to on za mną nie szaleje, a po drugie niech sobie nie myśli, że wszystko może mieć podane na tacy - wytłumaczyłam jej dokładnie.
- Sama siebie krzywdzisz. Przecież wiem, że Ci się podoba - uśmiechnęła się szeroko i czekała na moją reakcję.
- Oj tam, to niczego nie zmienia - odpowiedziałam wymijająco.
- Taa, a mi tu jedzie czołg - wskazała palcem na swoje oko. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem i zaczęłyśmy rozmawiać o tym, co działo się przez ten czas gdy się nie widziałyśmy ( tak, wiem, 3 dni to szmat czasu! :D)
- Dobra, mała, idziemy na domówkę! - aż podskoczyła z radości. W tej samej chwili zauważyłam jak podchodzi do nas Michael.
- No cześć ślicznotki - uśmiech nr 5 - podnoście swoje jakże zgrabne 4 litery i jedziemy do mnie - wziął nas obie za ręce i zaczął ciągnąć w stronę auta. Po 20 minutach byliśmy u niego pod domem.
- Co Ty pół szkoły tutaj zaprosiłeś czy jak? - spytała Caroline widząc natłok samochodów zaparkowanych na jego ulicy. Szczerze mówiąc też trochę się zdziwiłam.
- Tylko tych godnych mojej domówki - wyszczerzył się i zaprowadził do środka.
Od razu po wejściu słychać było muzykę i śmiejących się wkoło ludzi. Alkohol lał się litrami i widać było po niektórych, że są już nieźle wstawieni. Po przekroczeniu progu salonu usłyszałam jedno głośne ' Paaaaaaaaaaaulaaaaaaaaaaa, słoneczko Ty moje kochane!'. Zdezorientowana spojrzałam w stronę dobiegającego głosu. Zobaczyłam Davida, który szedł w moją stronę ledwo utrzymując równowagę. 'No to ładnie' pomyślałam. Przytulił najpierw Caroline, a następnie podszedł do mnie. Natychmiast uderzył mnie zapach męskich perfum, alkoholu i... papierosów? Nie wiedziałam, że pali. Poczułam jak delikatnie musnął skórę mojej szyi. Booooże słodki, zeelektryzowało mnie od góry do dołu. Odsunął się zaraz i spojrzał w oczy, zadziornie się uśmiechając. Starałam się to zignorować i upiłam łyk alkoholu.


1,5 godziny później

Bawiłam się w najlepsze. Tak jak myślałam - dużo alkoholu nie trzeba mi było. W międzyczasie zadzwoniłam do cioci, że wrócę trochę później. Powiedziała tylko, że sama wychodzi, więc jak coś żebym nie była zaskoczona, że jej nie ma. Jeszcze lepiej! Nagle zaczął lecieć remix Smells Like Teen Spirit . Zdjęłam ramoneskę i od razu zaczęłam tańczyć. Po chwili zaczęło przyłączać się do mnie coraz więcej ludzi. Kątem oka widziałam Davida siedzącego na kanapie palącego papierosa, lustrującego mnie wzrokiem. Udawałam, że tego nie widzę jednak to jeszcze bardziej powodowało, że stawałam się coraz pewniejsza siebie. Za chwilę podszedł do mnie Michael i zaczęliśmy razem tańczyć. Co chwila musieliśmy przerywać bo od śmiechu bolał mnie brzuch. Strasznie go polubiłam. Od kiedy się znamy, ani razu nie zauważyłam, żeby miał zły humor. Jest mega pozytywnym człowiekiem i za to go lubię! :D
- Odbijany - poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę. Moim oczom ukazał się niesamowicie idealny uśmiech Dav'ea. Uśmiechnęłam się tylko i od razu zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Chłopak co chwila mnie obracał a mi powoli zaczynało kręcić się w głowie. Co mnie zdziwiło, to to, że był dość zdecydowany w swoich ruchach. Tańcząc, nasze ciała co chwilę się stykały, a ręcę Davida automatycznie przenosiły się na moją talię. Widziałam, że był pijany, ale mimo wszystko ogarniał i to dużo. Za chwilę podszedł do nas jakiś chłopak, który upierał się, że musi chociaż raz ze mną zatańczyć. Nie miałam serca mu odmówić, więc zgodziłam się na jedną piosenkę.
W końcu zmęczona postanowiłam wyjść na zewnątrz zapalić. Nie lubiłam tego robić w pomieszczeniu dlatego wyszłam na taras. Poinformowałam Care, która w najlepsze bawiła się z jakimś chłopakiem, chwyciłam paczkę, zapalniczkę i już mnie nie było. Wszędzie dało się zauważyć migdalące się parki. Nie chcąc nikomu 'przeszkadzać' poszłam w miejsce, gdzie nikogo nie było - z drugiej strony domu. Oparłam się o ścianę i odpaliłam papierosa.
- No, no, widzę ładnie się imprezuje. - usłyszałam znajomy mi głos Nathana. Nathana?! Co on tu do cholery robi? Dało się zauważyć, że sam jest wstawiony i to konkretnie. Dodatkowo przez alkohol miał chrypkę, co nie uszło uwadze moim motylom w brzuchu. Stał tak oparty ramieniem o ścianę, ręce miał schowane w kieszeniach spodni.
- Skąd Ty się tu znalazłeś? - odpowiedziałam i wypuściłam dym z ust.
- Michael to mój kumpel. Całe szczęście udało mu się Ciebie wyciągnąć, dlatego tu jestem.
- Jak to Michael to twój kumpel?
- No normalnie, co w tym takiego dziwnego?
- Nie mógł któryś z Was mi łaskawie o tym powiedzieć? - zdenerwowałam się trochę.
- Poprosiłem go, żebym siedział cicho. Mówił mi o tym jaka jesteś, jak się zachowujesz, co lubisz robić.
- O tym kiedy chodzę do kibla też Ci powiedział? - irytacja rosła.
- Zazwyczaj na 4 przerwie, razem z Caroline - odpowiedział triumfalnie.
-.-
Chłopak podszedł do mnie, wziął mojego papierosa i mocno się nim zaciągnął. Patrzyłam co chwila to na jego twarz, to na klatkę piersiową, na usta, na oczy... Mimo tego idiotycznego planu, o którym przed chwilą się dowiedziałam, nie mogłam się na niego gniewać. Działał na mnie, i to cholernie. Rozmawialiśmy dosłownie przez chwilę, a ja już miałam ochotę się na niego rzucić i całować. Ale niech sobie nie myśli, że wszystko ujdzie mu płazem!
- Przecież Ty nie palisz.
- Zdarzają się wyjątki, gdy wleję w siebie trochę alkoholu.
Prychnęłam tylko i zignorowałam go. Odwróciłam głowę w drugą stronę, patrząc na bliżej nieokreślony punkt.
Zaciągnął się drugi raz. Przybliżył się do mnie znacznie, przysunął swoje wargi do moich i wdmuchał mi dym prosto do moich ust. Nie odsunął się ode mnie. Zobaczyłam iskierki w jego oczach. Przejechał palcem po moim policzku, a mnie całą przeszły ciary. A jednak uszło mu płazem -.- Odgarnął mi włosy i zaczął całować po szyi. Nogi się pode mną uginały, nie wiedziałam jak on to robi. Nie chciałam tego przerywać, ale wiedziałam, że i tak już zaszło za daleko. Zaczął napierać na mnie swoim ciałem, tym samym przyciskając do ściany. Wolną ręką przejechał po mojej talii, powodując przy tym kolejną falę dreszczy.
- Nie... - musiałam w końcu to przerwać.
Nie zareagował, zaczął całować zachłanniej.
Nie potrafiłam go od siebie odsunąć. Dłonią, którą trzymałam na jego torsie, delikatnie przejechałam w dół. Zadziałało to na niego, gdyż dało się usłyszeć cichy jęk. W końcu przeniósł się z szyi na usta. Wpił się w nie stanowczo i namiętnie. Złapał mnie mocno za biodra i podniósł, opierając o ścianę domu. Błądził dłońmi po moich nogach, a ja czułam coraz większe pożądanie.
- Nie rób mi tego znowu i mnie nie olewaj. Jedźmy gdzieś, błagam. - wyszeptał mi przy uchu.
Nie mogłam odmówić... Nie chciałam. Napisałam cioci sms, że będę nocować u Caroline. Nie była zadowolona, ale zgodziła się. Zamówiliśmy taxówkę.

 

Pomieszane trochę, ale mam nadzieję, że nadążycie :D Mam nadzieję, że ten 13 rozdział nie będzie pechowy :( Co ostatnio się u mnie dzieje to nie mam pytań -.- Ale mimo wszystko będę starała się w miarę szybko dodawać kolejne rozdziały, a uwierzcie mi, że w następnym będzie się działo! :D I oczywiście zachęcam do komentowania ! ;)
♥♥♥

niedziela, 7 kwietnia 2013

12. Feel This Moment.

- Zdążysz zjeść śniadanie? - usłyszałam głos dobiegający z dołu.
- Nie! Kupie coś szybko po drodze w piekarni - odpowiedziałam szybko, po czym wróciłam do malowania rzęs. Kiedyś w końcu musiało to nastąpić. Zapomniałam nastawić wczoraj budzika i zaspałam. Biegałam teraz po całym domu jak kot z pęcherzem, w celu jak najszybszego zebrania się. Wybrałam pierwsze lepsze ubrania z szafy, włosy rozpuściłam, torba przez ramię i po 20 minutach byłam gotowa. Zdążyłam jeszcze tylko upić szybko łyk herbaty i musiałam już wychodzić.
- Czekaj, podwiozę Cię, nie będziesz przecież biegła w taką pogodę - uśmiechnęła się ciepło ciocia i zaczęła się ubierać.
Fakt, pogoda była tragiczna. Zimno nie było, ale za to lało jak z cebra.
- Słuchaj ciociu... - zaczęłam niepewnie gdy już siedziałyśmy w samochodzie.
- No co tam? - nie odrywała wzroku od drogi.
- Bo wiesz... Dzisiaj jest piątek...
- Mhmm...
- I chciałam pójść na imprezę, do klubu...
- Mhmm...
- Z Nathanem i chłopakami, pewnie będą też ich dziewczyny...
- Mhmm...
Odpowiesz coś w końcu? -.-
- To jak, zgadzasz się?
- Nie - usłyszałam szybko w odpowiedzi. Zatkało mnie, bo myślałam, ze taka rozmowa to będzie tylko formalność. Siedziałam chicho wbita w fotel nie mówiąc ani słowa.
- No przecież żartuję! Idź, baw się, korzystaj z młodości!- powiedziała po chwili śmiejąc się głośno.
- Boże, a już się przestraszyłam, że Cię podmienili... - odetchnęłam z ulgą.
- Za dobrze tu ze mną masz, ale ufam, że jesteś mądrą dziewczyną - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- No pewnie, że tak - zapewniłam ją.
Po kilku minutach byłyśmy pod szkołą. Pożegnałam się i zaczęłam biec do środka budynku. Szybko zostawiłam mokre rzeczy w szafce i zaczęłam kierować się w stronę sali, w której miałam mieć lekcje. Podobnie jak wczorajszego dnia, strasznie nudziło mi się bez Caroline. Lekcje na szczęście szybko mi zleciały, dlatego już po paru godzinach wracałam z powrotem do domu.
Zdjęłam ubrania i skierowałam się do kuchni. Nigdzie nie widziałam cioci, ale za to czerwona karteczka na lodówce była widoczna z promienia 1km. 'Poszłam na zakupy, koło 17 powinnam wrócić ;)'. Wzruszyłam tylko ramionami i od razu poleciałam na górę. Wzięłam odświeżający prysznic i z wielką niechęcią otworzyłam szafę. No tak - w co ja mam się ubrać?! To nie, to za brzydkie, to trochę zdzirowate, to za kolorowe, to.. skąd ja to w ogóle mam?! Siadłam załamana na dywanie i bezradnie wpatrywałam się w stertę porozrzucanych ubrań. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy, a za chwilę głos cioci oznajmiający jej powrót. Krzyknęłam tylko, że jestem na górze, a chrzestna w mgnieniu oka znalazła się w moim pokoju.
- Dziecko, tornado tędy przeszło czy jak?
Spojrzałam na nią tylko błagalnym wzrokiem, mając nadzieję, że coś mi doradzi.
- No nie mów, że z tej całej sterty ubrań nie masz co na siebie włożyć.
- No właśnie nie bardzo...
- A to? - wzięła do ręki sukienkę.
- Oj nie...
- To może ta?
- Już niemodna...
Ciocia głośno westchnęła, po czym zabrała się za poszukiwanie kolejnych ciuchów.
- A to co to? - pokazała na małą czarną.
Kąciki ust momentalnie powędrowały do góry. Jak ja mogłam zapomnieć o tej kiecce? Szybko pognałam do łazienki żeby się przebrać. Pasowała idealnie. Stojąc tak przed lustrem dostałam sms. Nathan. 'Będę po Ciebie o 20 ;)'. Idealnie, akurat zdążę wszystko zrobić. Zaczęłam się malować, co zajęło mi sporo czasu, a następnie prostować włosy. Po niecałej godzinie byłam gotowa. Zostało mi jeszcze jakieś 20 minut, więc postanowiłam dopracować szczegóły, typu pomalować paznokcie i dobrać biżuterię. Punkt 20 rozległ się dzwonek do drzwi. Ha! Wyrobiłam się!
- Paaaaaulaaaaa!
- Idę już chwila - odpowiedziałam cioci.
Nagle poczułam to dziwne uczucie w brzuchu. Ja się denerwuje? Dobra, spokojnie. To tylko impreza, przecież byłam już nie na jednej. Włożyłam buty i powoli zaczęłam schodzić po schodach, modląc się w duchu żeby chociaż nie upaść. Okej, udało się. Stanęłam przed Nathanem i ciocią, którzy patrzyli na mnie z otwartymi buziami. Hmm, wnioskuję, że chyba nie wyglądam tak źle :D.
- To jak, jedziemy? - spytałam uśmiechając się do chłopaka.
- Taaak... - otworzył mi drzwi i wyszliśmy na zewnątrz.
Po chwili siedzieliśmy już w taxówce.
- Jezu słodki, Paula, wyglądasz niesamowicie - w końcu usłyszałam to, na co niecierpliwie czekałam.
- Dziękuję, Ty też całkiem nieźle - serio, wyglądał mega przystojnie.Uśmiechnął się w odpowiedzi.
- A gdzie chłopaki?
- Umówiliśmy się już na miejscu.
- Ok - nerwowo zaczęłam bawić się swoimi palcami. Ja naprawdę się denerwowałam!
- Hej, co się dzieje? Nie mów mi tylko, że się boisz.
- Trochę...
- Przestań - spojrzał na mnie - uwierz, nie będzie tak źle - wyszczerzył się i spojrzał głęboko w oczy.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Eeeeej, w takim klubie to ja jeszcze nie byłam! Dwóch ochroniarzy, ogromne drzwi wejściowe, kolejka ludzi zupełnie jak na filmach. Całość prezentowała się naprawdę bardzo dobrze. Przypomniałam sobie o jednym ważnym fakcie.
- Nathan, przecież mogą mnie tu nie wpuścić - szepnęłam chłopakowi do ucha, gdy szliśmy w stronę wejścia. On ścisnął tylko moją rękę i pewnym krokiem podszedł do tych dwóch mięśniaków, którzy stali przed wejściem. Weszliśmy bez problemu. No tak, przecież to gwiazda. W środku mnie zamurowało. To było jak jeden ogromny, luksusowy dom. Przeważające kolory czerni, gdzie nie gdzie czerwieni, niebieskiego i zielonego. Goście z 'wyższej półki'. Trzymałam się tylko kurczowo ręki Nathana, w obawie, że zaraz gdzieś się tu zgubię. Chłopak pociągnął mnie w jakimś kierunku, jak się później okazało do naszego stolika, przy którym siedzieli już chłopaki.
- Idą, widzę ich - usłyszałam Siva'e.
- No w końcu! Ile można czekać! - odezwał się Jay, który siedział tyłem do nas. Wziął łyk piwa i odwrócił się, aby nas przywitać. W tym samym momencie cały alkohol z jego ust znalazł się na podłodze.
- Jay, idioto! - krzyknął Nathan, który w ostatniej chwili nas odciągnął.
- Siva! Mogłeś uprzedzić, że ona tak ładnie wygląda! - rzucił do kolegi.
Uśmiechnęłam się tylko pod nosem.
- Jay, słońce, nie denerwuj się tak bo wszystkie loczki Ci się wyprostują - powiedziała do niego blondynka, która nawet nie wiem kiedy znalazła się obok nas. Towarzyszyła jej brunetka.
- Dobra, miałeś prawo się zapluć - poklepała go po ramieniu, tym samym mierząc mnie od góry do dołu. - Jestem Kelsey a to Nareesha - uśmiechnęła się szeroko i podała mi rękę. Brunetka zrobiła to samo.
- Już, koniec tych uprzejmości! Kieliszki w dłonie i pijemy! - zarządził Max.
Wszyscy posłusznie chwyciliśmy za szkło i gdy już podnosiliśmy je do ust...
- Chwila! Jeszcze toast! - krzyknął przerażony naszym pośpiechem Tom. - Więc, proponuję wypić za Paulę, naszą nową, piękną, uśmiechniętą koleżankę, która od dziś oficjalnie zostaje przyjęta w grono The Wanted!
Wyszczerzyłam się szeroko, gdy wszyscy przytaknęli Tomowi. Po chwili w kieliszkach nie było już alkoholu. Wódka lała się strumieniami, a z każdą wypitą kolejką chłopakom i Kelsey przybywało humoru i odwagi. Nareesha piła mało, tłumacząc się bólem głowy. Gdy wszyscy pili w najlepsze, ja czekałam niecierpliwie aż w końcu pójdziemy tańczyć. Muzyka była niesamowita, a duży parkiet aż sam się prosił, aby na niego pójść i się bawić. Zaczął lecieć remix Feel This Moment. Nogi same rwały mi się do tańca, ale jakoś wstydziłam się sama iść. Nagle poczułam jak Nathan chwyta moją dłoń i prowadzi na parkiet. Automatycznie uśmiechnęłam się szeroko i po chwili tańczyliśmy już w najlepsze. Długo nie musieliśmy czekać aż dołączy do nas reszta. Max z Jayem mało co nie przewrócili się biegnąc w naszą stronę. Nawet Siva i Nareesha do nas dołączyli. Jeju, jak oni słodko razem wyglądali. Cały czas tańczyłam z Nathanem. Mógł sobie mówić co chciał, ale tancerzem to on złym nie był. Po kilku piosenkach odbił mnie Tom. Śmiałam się jak głupia, ponieważ taniec Toma przypominał jakiś taniec godowy, ale przynajmniej nie tańczył jak większość chłopaków od prawej do lewej. Po skończonym kawałku oznajmił, że idzie zapalić i czy może też mam ochotę. I to chłopie nawet nie wiesz jak bardzo! Od przyjazdu tutaj nie paliłam, a korciło mnie jak cholera. Nie wiem czy byłam uzależniona czy nie, ale czasami po prostu musiałam zapalić. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie Tom poczęstował mnie papierosem.
- Młody wie, że palisz?
- Jakoś nie było okazji, żebym mu powiedziała.
- Znając go pewnie zacznie prosić Cie, żebyś rzuciła. Użeram się z nim już od dobrych paru lat.
- Prosić zawsze można - wypuściłam powoli dym z ust.
Po skończonej 'przerwie' wróciliśmy do klubu. Zauważyłam, że Nathan siedzi przy naszym stoliku, więc przysiadłam się do niego.
- Paliłaś? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Mhmm - upiłam łyk drinka, który wcześniej zamówiłam.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że palisz?
- Bo nigdy nie pytałeś. Ale to chyba niczego nie zmienia, prawda? - spojrzałam na niego wyczekująco. Nie lubiłam, gdy ktoś zabraniał mi palić albo kazał rzucić.
- Przecież do niczego Cię nie zmuszę, a sądząc po Twoim zachowaniu raczej nie masz zamiaru z tym skończyć. Może kiedyś sama się przekonasz, że to szkodliwe - uśmiechnął się.
No tego to się nie spodziewałam. Liczyłam na jakieś godzinne kazanie, a tu proszę.
 - Masz u mnie plusa - uśmiechnęłam się i  pocałowałam go w policzek - Chodź tańczyć - wyciągnęłam do niego rękę. Od razu ją chwycił i poszliśmy na parkiet. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam. Tańcząc z Nathem przyglądałam się co robi reszta. Tom z Kelsey co chwila się wywracali, Max stal oparty o ścianę z piwem w ręku obczajając wszystkie laski, Jay wyrywał jakąs blondzie, a Siva z Nareeshą miziali się przy stoliku. Byłam szczęśliwa, że ich wszystkich poznałam. W końcu nadszedł ten moment, kiedy leci tzw. 'wolny kawałek'. Nathan uśmiechnął się tylko łobuzersko i bez żadnych skrupułów przyciągnął mnie blisko do siebie, kładąc na moich biodrach swoje dłonie. Odruchowo zarzuciłam mu na szyję ręce i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Poczułam jego oddech na swojej szyi a po chwili również jego ciepłe wargi, które delikatnie musnęły moją skórę. Dreszcz przeszedł mnie od stóp do głów, a ja odruchowo bardziej do niego przylgnęłam. Chłopak zaczął błądzić swoimi dłońmi po mojej talii a we mnie dosłownie temperatura wzrosła do 100 stopni. Opanuj się, Paula! Nie przy ludziach! Całe szczęście piosenka nie trwała długo, więc od razu się od niego oderwałam. Spojrzałam mu w oczy. Znałam ten wzrok. To był ten sam co wtedy w samolocie. Przepełniało go pożądanie, zresztą co tu dużo mówić, mnie też.
- Gołąbeczki nie chcę Wam przeszkadzać, ale Jay rzyga w kiblu a pilnuje go Max, który za chwilę sam puści pawia - podeszła do nas Kelsey. Otrząsnęliśmy się i od razu ruszyliśmy w stronę toalet. Myślałam że wybuchnę śmiechem. Jay przytulał sedes co chwila wymiotując a ledwo trzymający się na nogach Max, odgarniał mu z twarzy loczki głaszcząc go po głowie. Za nimi stał Tom, który dosłownie płakał ze śmiechu.
- Dobra panowie, wracamy do domu - powiedział Nath i zaczął zamawiać dla każdego taxówki, dla nas także. Tom, Kelsey i Max w jednej, Siva z Nareesha w drugiej, a ja Nathan i Jay w trzeciej. Przez całą drogę śmiałam się wniebogłosy z Jaya, który jęczał, że mało brakowało a zwymiotowałby na swoją nowo poznaną koleżankę, której imię zapomniał a numeru telefonu nie wziął. Gdy dojechaliśmy pod dom chłopaków, Nathan poprosił mnie żebym pomogła mu z loczkiem. Zaprowadziliśmy go od razu do swojego pokoju, po czym walnęliśmy na łóżko. Zapewnił nas, że sam się przebierze, więc zeszliśmy na dół. W kuchni zastaliśmy Maxa szukającego czegoś w lodówce.
- Gdzie reszta?- spytał Nathan.
- Tom śpi a Siva pojechał do Nareeshy. Nie widziałeś gdzieś wody?
Stała koło mnie więc mu ją podałam. W geście podziękowania przytulił się do mnie całą powierzchnią swojego ciała po czym udał się na górę do swojego pokoju. Zostaliśmy sami.
- Dobra, to ja już będę lecieć - oznajmiłam.
- Daj spokój, jest już późno, przecież możesz przenocować u nas - chłopak momentalnie znalazł się przy mnie.
- Ale taksówki przecież jeżdżą, tak? - uśmiechnęłam się i zaczęłam kierować się do wyjścia.
Nathan złapał mnie za rękę i przyciągnął tyłem do siebie.
- Zostań.. - wyszeptał mi przy uchu odgarniając na bok moje włosy. Po raz kolejny dzisiejszego wieczoru poczułam na swojej skórze jego oddech, a następnie wilgotne wargi, które dotknęły mojego karku. Nogi ugięły się pode mną, a serce zaczęło szybciej bić.
- Nie dzisiaj.. - musiałam mu odmówić. Byłam pijana, on zresztą też. Może nie tak bardzo, no ale jednak. Poza tym, nie będę zostawała na noc u chłopaka, którego znam zaledwie tydzień, a Bóg wie co mogłoby się dzisiaj wydarzyć.Wyszłam pewnym krokiem z ich mieszkania i wsiadłam do taksówki, która właśnie tędy przejeżdżała. Wracając do domu cały czas myślałam o Nathanie i o tym, żeby do niego wrócić. Ale całe szczęście byłam już pod moim domem, więc zapłaciłam taksówkarzowi i udałam się prosto do swojego pokoju. Ciocia pewnie już dawno spała, więc starałam się być jak najciszej. Wzięłam szybki prysznic i przebrana w piżamę po 30 minutach leżałam już w łóżku. Postanowiłam jeszcze tylko uchylić okno, żeby rano w pokoju nie dawało gorzelnią...



Szczyt szczytów żeby tak źle napisać rozdział. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale ostatnio miałam takie urwanie głowy, że ledwo co żyję -.-Serio, nie jestem z niego zadowolona, ale nie bijcie :( Uwielbiam Was wszystkie, moje czytelniczki ♥