czwartek, 28 marca 2013

11. Rozmiar stanika?

'To będzie dobry dzień!'. Obudziłam się i od razu na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Kontaktuję dopiero od niecałej minuty, jednak moje przeczucia nigdy nie kłamią. Jak nigdy, szybko zerwałam się z łóżka i pędem pod prysznic. Z mokrymi włosami zaczęłam przeszukiwać szafę w celu znalezienia czegoś normalnego do szkoły. Dobra, może być. Migiem wróciłam do łazienki żeby się pomalować i doprowadzić do ogólnego porządku. Fryzurą to za bardzo się nie popisałam. Spięłam włosy w kok, jednak całość, wbrew moim oczekiwaniom wyglądała całkiem nieźle. Cała w skowronkach zbiegłam na dół na śniadanie.
- Dzień dobry! - krzyknęłam w progu kuchni, uśmiechając się od ucha do ucha.
- No, no, widzę, że humorek dopisuje - zauważyła ciocia.
- Dopisuje, dopisuje - potwierdziłam. - Co tak ładnie pachnie?
- Jajecznica. Wiem, że dawno jadłaś, dlatego pomyślałam, że masz może ochotę.
- Pewnie, że mam! Kochana jesteś - przytuliłam ją i pocałowałam w policzek.
- Ty naprawdę masz dobry humor!
- A kiedy ja nie mam dobrego humoru? - zaśmiałam się.
- W Polsce aż tak szczęśliwa nie byłaś, nie kłam - przyjrzała mi się dokładnie.
- Mówiłam Ci przecież, że chce zacząć wszystko od nowa, zapomnieć o przeszłości. Jak narazie idzie mi całkiem nieźle, więc nie martwię się na zapas - wytłumaczyłam spokojnie nabierając na widelec porcję jajecznicy.
- Moja mała! - podsumowała ciocia.
Po skończonym śniadaniu wróciłam z powrotem do pokoju spakować torbę i wziąć kurtkę. Gotowa zaczęłam szykować się do wyjścia.
- Jakieś życzenia specjalne względem obiadu, moja droga pani? - spytała żartobliwie chrzestna.
- A właśnie, zapomniałam Ci powiedzieć! Po szkole umówiłam się z Nathanem i nie wiem czy wstąpie do domu na obiad, więc nie musisz się mną przejmować jakby co.
- O proszę. A dokąd to towarzystwo się wybiera? - skrzyżowała ręcę, opierając się o futrynę.
- W sumie to nie mam pojęcia - przestałam się ubierać i zastanowiłam się chwilę.
- Przecież żartuję! Nie ma sprawy, idź. Tylko jeśli miałabyś wrócić jakoś później, to zadzwoń. I zjedz coś koniecznie!
- Dobrze, obiecuję. - pocałowałam ją w policzek. - Pa!
Przełożyłam torbę przez ramię i już po chwili byłam w drodze na przystanek. Nie przeszłam 100 metrów, a pojawił się koło mnie zgrabny, czarny, sportowy samochód. Rozpoznałam właściciela.
- Jeśli nie boisz się, że ktoś znowu nas zobaczy to wsiadaj, podwiozę Cię - to był David. Wywróciłam tylko oczami na jego słowa i bez wahania wsiadłam do samochodu.
- Uuu ryzykantka!
- Daruj sobie - zaczęłam się śmiać.
- A tak naprawdę, to mam nadzieję, że nie miałaś wczoraj żadnych nieprzyjemności z powodu mojej osoby?
- Nie, spokojnie. Wszystko wyjaśnione.
- Cieszę się...
No jakoś nie widzę -.-
Po niecałych 10 minutach byliśmy na parkingu szkoły. Razem weszliśmy do budynku i już po chwili siedzieliśmy w sali na lekcji geografii. Szukałam wzrokiem Caroline, jednak nigdzie jej nie widziałam. Postanowiłam napisać sms czy wszystko w porządku.
- "Jestem trochę przeziębiona, nic poważnego. Ale do szkoły przyjdę dopiero w następnym tygodniu :(".
No nic, jakoś dam sobie radę. Mam jeszcze Michaela i Davida, więc sama nie zostanę. Mimo, że już prawie tydzień chodzę do tej szkoły, to dalej mam problem z całkowitym zaaklimatyzowaniem się. Do tego cały czas czuję na sobie wzrok Kate, szczególnie gdy koło mnie jest Dave. Wszystkie lekcje przebiegły jakoś monotonnie, bez żadnych rewelacji. Na stołówce jak zwykle siedziałam przy stoliku z chłopakami. Chociaż przez chwilę się nie nudziłam. Mimo tego znużenia, jakie dziś panowało, cały czas myślałam o dzisiejszym popołudniu. Ciekawiło mnie dokąd pójdziemy i co będziemy robić... Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek, oznajmiający koniec dzisiejszych lekcji. Jak na rozkaz zerwałam się z krzesła i zaczęłam kierować w kierunku szafki. Nałożyłam kurtkę, przejrzałam się jeszcze szybko w lustrze i po stwierdzeniu, że może chłopak nie ucieknie ode mnie z krzykiem, pewnym krokiem wyszłam z budynku. No ale tego to ja się nie spodziewałam... Owszem, czekał na mnie Nathan. Co więcej! Przyjechał nawet po mnie samochodem. Jednak moją uwagę skupiła wijącą się koło niego Kate. Szczerzyła się i chichotała jak głupia, a gdy mnie zobaczyła, 'przypadkiem' przejechała dłonią po jego klatce piersiowej." Wywłoko Ty jedna!" dosłownie gotowałam się w środku. Zaczęłam iść w ich kierunku.
- No cześć - uśmiechnął się Nathan, gdy stanęłam koło niego.
- Cześć - pocałowałam go w policzek. Zdziwił się, ale miałam nadzieję, że wie w co gram. Dosłownie po sekundzie objął mnie w talii, uśmiechając się dyskretnie. Dzięki Bogu załapał o co chodzi.
- Więc dokąd jedziemy? - ciągle trzymałam się swojej roli.
- Niespodzianka - odpowiedział niskim, męskim głosem, aż mnie ciary przeleciały. - O Kate, zapomniałam o Tobie. Do jutra, tak? - uśmiechnęłam się sztucznie. Widać było, że blondyna kipi ze złości, jednak zachowała pokerową twarz.
- Tak do jutra. Narazie Nathan - pokazała szereg swoich białych zębów, po czym zalotnie spoglądając na chłopaka zaczęła iść w swoim kierunku.
- Małpa - wysyczałam, patrząc jak odchodzi przy okazji kręcąc tyłkiem na prawo i lewo.
- Przestań, nie trać niepotrzebnie nerwów na taką lalę.
Spojrzałam na niego zadowolona.
- Swoją drogą, coraz bardziej podobają mi się te nasze scenki przed Twoją szkołą - poruszył śmiesznie brwiami.
- Nie przyzwyczajaj się tak - spojrzałam na niego znacząco.
- Dobra, to jak? Możemy już jechać? - otworzył mi drzwi.
- Zależy gdzie
- Mówiłem już, że to niespodzianka - zamknął za mną drzwi i za chwilę siedział już na miejscu kierowcy.
- I jak tam minął Ci dzień?
- Bez rewelacji, nic szczególnego się nie działo. Caroline chora, więc nawet z kim pogadać za bardzo nie miałam.
- A ten, jak mu tam, David? Myślałem, że się kolegujecie - zmienił ton.
- Bo tak, ale wiesz, Caroline to on mi nie zastąpi.
- I ma szczęście - wymamrotał pod nosem, ale już nie zareagowałam.
Jechaliśmy jakimiś dziwnymi uliczkami, ale muszę przyznać, że trasa była przyjemna dla oka. Po 20 minutach zatrzymaliśmy się przed pięknym, białym domem.
- No nie mów, że Ty tu mieszkasz - oczy wyszły mi na wierzch.
- Tak jakby - wzruszył tylko ramionami i zaczął wjeżdżać na podjazd.
Wyszłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Pierwsze co od razu wpadło mi w oko to duży i zadbany ogród. Zaczęliśmy kierować się w stronę drzwi wejściowych. Po obu stronach dróżki posadzone były różnego rodzaju zielone roślinki. Całość wyglądała naprawdę cudownie! Jak na dobrze wychowanego przystało, Nathan otworzył mi drzwi i przepuścił pierwszą.
- Jesteśmy! - krzyknął tak głośno jak tylko mógł.
- Kto tu jeszcze mieszka? - zapytałam przestraszona.
- Całe The Wanted - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
- Mogłeś mnie uprzedzić! - krzyknęłam szeptem ( bardzo logiczne xD ), gdyż usłyszałam dziwne dźwięki przypominające trzęsienie ziemi. Niestety, jednak nie. Ujrzałam zbiegających ze schodów 4 chłopaków.
- No nareszcie! - usłyszałam czyjś głos, jednak jeszcze nie wiedziałam czyj.
Pierwszym, który dotarł do nas był Max. Zatrzymał się od razu gdy nas zobaczył, w skutek czego reszta chłopaków zderzyła się z jego plecami.
- Aaaał! Idioto, czego tak stoisz w miejscu! - krzyknął Tom łapiąc się za głowę, którą uderzył w tył przyjaciela. - Oł, dobra już wiem.
Wszyscy stanęli w rządku i nam się przyglądali. Po jednej stronie oni, po drugiej my. Z boku musiało to dość śmiesznie wyglądać, jednak nikt się nie odzywał. Stojąc koło Nathana, wspięłam się delikatnie na palce i nie spuszczając z chłopaków wzroku, słyszalnym szeptem pierwsza się odezwałam.
- Coś czuję, że chyba źle wyglądam po całym dniu w szkole.
W jednej chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem. No w końcu!
- A myślałem, że wyolbrzymiałeś, że jest taka ładna! - odezwał się Jay, po czym dostał po głowie od Sivy.
- Więęęęc, witaj w naszych skromnych progach, przeurocza koleżanko zwana Paulą - wyszczerzył się Tom i przytulił mnie z całej siły. Wzięła z niego przykład reszta chłopaków i już po chwili z każdym się zapoznałam.
- Dobra, koniec tych czułości - odciągnął mnie od nich Nathan - głodna pewnie jesteś, chodź do kuchni, zaraz coś przygotuję.
- Uuuuuu, nasz Baby Nath będzie gotował - powiedział wyraźnie zadowolony Max - No, no, dziewczyno, musiałaś mu się naprawdę spodobać, skoro sam z własnej woli postanawia coś przyrządzić.
- Nic nie mów, bo za chwilę się zawstydzi i  rozmyśli! - krzyknęli przerażeni Siva z Jayem i czym prędzej pognali do kuchni.
Zaśmiałam się tylko cicho i poszłam razem ze wszystkimi. Nathan zabrał się za robienie naleśników, natomiast reszta zespołu postanowiła mnie przesłuchać.
- Ile masz lat? - Siva
- 18, mówiłem Wam przecież - odpowiedział za mnie Nath.
- Cicho tam być! - krzyknął Tom i zaczął pytać.
- Jesteś z Polski, tak?
- Tak.
- Rodzeństwo?
- Nie.
- Zainteresowania?
- Języki obce i moda.
- Ulubiona potrawa?
- Chińszczyzna.
- Ulubiony przedmiot?
- Matma - wybałuszył oczy, jednak pytał dalej.
- Ostatnio obejrzany film?
- Jeden dzień.
- Obcasy czy adidasy?
- Zależy od sytuacji.
- Cola czy sprite?
- Zdecydowanie cola.
- Rozmiar stanika 75 B czy C?
- 75 B. Osz Ty! - dopiero teraz zauważyłam w co ze mną grał.
- Wiedziałem! - krzyknął Jay - Max wisisz mi 50 - powiedział dumnie do kolegi, a ten niechętnie wyjął pieniądze z portfela.
- Serio? Zakładaliście się o jej rozmiar stanika? - odezwał się w końcu Nathan - Głąby.
- Nie głąby, tylko wyrocznie! - zaprzeczył loczek.
Zaczęłam się śmiać z tej całej sytuacji. Chłopcy popatrzyli na mnie i za chwilę sami zaczęli się głośno śmiać.
- No to wesoło tutaj z Tobą będzie - zatarł ręce Tom.
Po kilku minutach wszyscy zajadaliśmy się naleśnikami. Po skończonym posiłku cała piątka postanowiła oprowadzić mnie po domu. Za przewodnika robił Tom.
- Wycieczka, patrzymy na prawo! - stanęliśmy w salonie. - Po mojej lewej stronie znajdują się dwie kanapy i trzy pufy. Po przeciwnej stronie wisi 80 calowa plazma, którą sam osobiście wybierałem. Uwagę przykuwa także wieża, głośniki, nagrody oraz różne inne. Wycieczka, idziemy dalej! - zarządził Tom i udaliśmy się do, jak to nazwali chłopcy, 'najlepszego i najbardziej relaksującego pomieszczenia w całym domu', tzn. do piwnicy. Znajdowała się tam siłownia z całym wyposażeniem, stół bilardowy, piłkarzyki i wszystko inne co uważali za potrzebne, a nawet niezbędne!
- Idziemy na górę! - posłusznie wszyscy udaliśmy się na piętro, gdzie każdy z chłopaków miał swój własny pokój. - pierwszy pokój po prawej jest Sivy, na przeciwko Jaya, na środku Maxa, a na końcu mój po prawej i Nathana po lewej. Dalej są też dwa gościnne. Łazienkę każdy ma osobno. Koniec wycieczki!
- Chodźmy na chwilę do mnie - szepnął mi na ucho Nathan i pociągnął do swojego pokoju. Brzydko to on tam nie miał. Dwie brązowe i dwie beżowe ściany, ogromne dwuosobowe łóżko, duża rozsuwana szafa, dwie komody i trzy szafeczki. Do tego rozsuwane drzwi na balkon. Podeszłam do jednej z szafek, na których stały zdjęcia. Jedno z nich przedstawiało jego prawdopodobnie z mama i siostrą. Wyglądali naprawdę na szczęśliwych...
- To Jessica? - spytałam, wskazując palcem na blondynkę.
- Mhm - podszedł do mnie również zaczął przyglądać się fotografii. - Chyba dwa lata temu...
Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy rozmawiać.
- Nie lubisz Kate, prawda?
- Nie no, skąd taki pomysł - zaironizowałam.
- O co poszło?
- Pierwszego dnia podeszła do mnie na stołówce i zaczęła mówić różne nieprzyjemne rzeczy na Caroline. Zdenerwowała mnie i od tamtej pory jakoś za sobą nie przepadamy..
- Myślałem, że poszło o chłopaka czy coś w tym stylu
- W sumie też racja. Kate kocha się w Davidzie, ale on nie jest nią jakoś zbytnio zainteresowany. Przez to, że spędza razem ze mną, Michaelem i Caroline czas, jeszcze bardziej mnie nie lubi.
- Aha.
- Co aha?
- Nic, po prostu po wczorajszym wieczorze zauważyłem, że coś do Ciebie ma - spiął się.
- Znowu będziemy wałkować ten temat? Między mną a Davidem nic nie ma. Zresztą nawet gdyby było to co, mam zakaz? - nie wiem sama czemu podniosłam ton.
- Nie...
I nastąpiła dłuuuuga chwila ciszy.
- Przepraszam - powiedzieliśmy równocześnie. Spojrzeliśmy po sobie i uśmiechnęliśmy się. Rozmowa zeszła nam na inne tematy. Wypytywałam głownie o zespół, o to jaka jest reszta chłopaków. Dowiedziałam się, że Tom jest duszą towarzystwa. Cały czas się śmieje i robi ludziom różne dowcipy. Max jest podobny do Toma, ale bardziej rozsądny, czasami miewa złe humorki. Jay najpierw robi zanim pomyśli, a Siva jest tajemniczy. Jest również Kelsey i Nareesha, które są dziewczynami Toma i Sivy. Przeskakiwaliśmy tak z tematu na temat, aż w końcu dochodziła 20.
- Zasiedziałam się! Muszę jeszcze lekcje odrobić, wiec będę się już zbierać.
- Ok, odwiozę Cię.
Zeszliśmy na dół i tam zaczęłam żegnać się z chłopakami. Jay dosłownie nie chciał się ode mnie odkleić.
- Jutro jest piątek, masz jakieś plany? - spytał Tom uważnie mi się przyglądając.
- Niee, nie znam jeszcze okolicy, więc pewnie ten weekend spędzę na spokojnie.
- O nie, nie, nie słodziutka. Jutro uderzasz z całym The Wanted na imprezę! - krzyknął Max - W końcu trzeba kiedyś razem wypić!
- Jak to w końcu, dopiero co się poznaliście - odpowiedział Nath.
- Młody, Ty się nie udzielaj, starsi wiedzą lepiej - bronił Maxa Siva. - To do jutra, tak?
- No ok... - powiedziałam niepewnie. Nie znam ich prawie i głupio mi tak iść od razu z nimi na imprezę.
Wyszliśmy z domu i Nathan odwiózł mnie do domu. Całą drogę rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Wiedziałam, że przeczucia mnie nie zawiodą. Cieszę się, że poznałam chłopaków, bo są naprawdę pozytywnymi ludźmi, ale najbardziej cieszy mnie fakt, że mam to już za sobą. Po 20 minutach byliśmy pod moim domem.
- Dziękuję za dzisiaj - odezwał się Nathan.
- To ja raczej powinnam podziękować, urozmaiciłeś mi popołudnie. I to jeszcze jak!
- Mam nadzieję, że nie było to ostatnie takie popołudnie - uśmiechnął się.
- Pożyjemy, zobaczymy, a tymczasem uciekam do domu - odpowiedziałam wymijająco.
- Do jutra - przysunął się do mnie i pocałował w policzek. Prawdopodobnie się zarumieniłam, ale już mniejsza z tym. Wysiadłam z samochodu i weszłam do środka.
- Wróciłam! - krzyknęłam w progu.
- I jak było? - odezwał się głos z kuchni.
- Świetnie! Pojechaliśmy do niego i poznałam cały zespół. Są naprawdę fajni, ale co ważniejsze TAKIE CIACHA! - rozmarzyłam się i weszłam do kuchni. - Uciekam na górę, bo muszę jeszcze odrobić lekcje. Obiad jadłam, więc głodna nie jestem.
- Ok, ok, jazda na górę się uczyć! - zaśmiała się ciocia, a ja posłusznie udałam się do swojego pokoju. Po godzinie nauki, zdecydowałam, że czas najwyższy pójść spać. Wzięłam gorącą kąpiel, po czym przebrana w piżamę, zasnęłam w 5 minut.




Wiem, wiem, nabroiłam trochę z tym bratem polakiem, ale mam plan! :d Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo mi szczególnie ten rozdział nie przypadł do gustu. Ostatnio jakoś nie mam weny, ale obiecuję się poprawić! :)  Błagam, komentujcie, to naprawdę dla mnie ważne :(

wtorek, 19 marca 2013

10. Obiecuję, że będę cały do Twojej dyspozycji

Leżałam, czekałam, leżałam, czekałam, leżałam.. aż w końcu zaczęłam robić się senna. No ludzie! Ile można czekać?! Pierwsza nie będę dzwonić, to jemu przecież zależało. Wygrzebałam telefon gdzieś spod koca - dochodziła 18. Przeginasz koleś. W końcu nie wytrzymałam i poczułam jak powoli moje powieki zaczynają robić się coraz cięższe i cięższe.. Drrrrrrrrrrrryń! Zabiję go, jak go za chwilę zobaczę -.- Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- David? Co Ty tu robisz?
- Nie odbierałaś telefonu, a potrzebne mi są Twoje notatki z matmy - uśmiechnął sie radośnie - zbudziłem Cię? Wyglądasz na zaspaną.
- W sumie to nawet nie zdążyłam pożądnie zasnąć...
- Eeej dobra, przepraszam, nie powinienem przeszkadzać, zobaczymy się jutro.
- No poczekaj, przecież nic się nie stało - uśmiechem chciałam dodać mu otuchy - wejdź do środka, zaraz poszukam tych notatek - gestem ręki wskazałam mu wejście.
- Rozbierz się i chodź na górę - powiedziałam szybko.
- Uuu, to może już na górze się rozbiorę, skoro tak nalegasz - poruszył śmiesznie brwiami.
- Głupek - podsumowałam i śmiejąc się szłam schodami do pokoju. - Siadaj gdzie chcesz - powiedziałam obojętnie, po czym zaczęłam wertować kartki zeszytu od matmy.
- Tooo skąd znasz Sykesa, jesteście razem?- walnął prosto z mostu, wygodnie leżąc na moim łóżku. Zatkało mnie i to konkretnie. Całe szczęście, że stałam do niego tyłem.
- Poznaliśmy się w samolocie i nie, nie jesteśmy razem - grzecznie odpowiedziałam na jego pytanie w tym samym momencie podając mu notatki.
- O dzięki - wyciągnął po nie rękę. - W samolocie mówisz?
- Mhm.
- Dziwne... - zamyślił się.
- Dlaczego? Co w tym dziwnego, że poznaliśmy się w samolocie? Po prostu jakoś tak na siebie wpadliśmy. To znaczy to on zaczął bo chciał, żebym ustąpiła mu miejsca i wtedy ja się wkurzyłam, no bo co, nie będzie mnie jakiś wymodelowany koleś z miejsca wypraszał, nie? I zaczęliśmy się kłócić, to znaczy w sumie ja zaczęłam, ale chciałam być uprzejma i...
- Chodziło mi o matmę. Logarytmy są dziwne - przerwał mi, patrząc na mnie jak na idiotkę - no no, mów dalej, nie przerywam. Przeprosił Cię? Pocałowaliście się? Kiedy macie miesięcznicę? - przytulił do siebie poduszkę i zaczął mówić piskliwym, dziewczęcym głosikiem. Teraz to ja patrzyłam na niego jak na idiotę. Widok Davida, udającego dziewczynę przyprawił mnie o gromki wybuch śmiechu. Rzuciłam w niego poduszką, po czym znowu stwierdziłam, że jest głupkiem.
- To nie ja zacząłem nadawać jak zakręcony - zlustrował mnie wzrokiem.
- Dobra przepraszam, nie wiem czemu tak zareagowałam - usiadłam koło niego.
- No jak to nie wiesz. Wiesz i to bardzo dobrze. Podoba Ci się - podsumował, wyraźnie z siebie zadowolony.
- Wcale, że nie!
- No przecież widzę!
- Nic nie widzisz! - zaczęłąm się śmiać i okładać go poduszką. Wziął do ręki drugą i zaczął mi oddawać. Nie dawał za wygraną i w pewnym momencie znalazł się nade mną. Oparty po dwóch stronach mojej głowy swoimi rękoma, popatrzył mi głęboko w oczy. Jezu słodki, jaki on jest przystojny! Mogłabym tak patrzeć w te jego niebieskie tęczówki całymi dniami, godzinami, tygodniami, miesiącami...
- Ekhm, nie przeszkadzam? - usłyszałam czyjeś chrząknięcie, a po chwili zobaczyłam Nathana stojącego w progu pokoju. David od razu przybrał postawę siedzącą, a ja całkiem wstałam z łóżka.
- Czemu nie dzwoniłeś wcześniej? - chciałam jakoś rozluźnić atmosferę, która zrobiła się dość napięta.
- Zostawiłem telefon w domu, a wcześniej musiałem skoczyć jeszcze w jedno miejsce, dlatego się spóźniłem - mówiąc to nie patrzył na mnie, lecz na mojego kolegę.
- Chyba jednak przeszkadzam - powiedział z nutką złości w głosie i w końcu spojrzał na mnie. - Spotkamy się innym razem, narazie. - zaczął się kierować w stronę drzwi wyjściowych.
- Nathan czekaj.. - popatrzyłam błagalnie na Davida. Na szczęście od razu zrozumiał o co mi chodzi i zaczął szybko się zbierać. W tym samym czasie zbiegłam na dół.
- Poczekaj chwilę, nie wychodź jeszcze - skierowałam się do Natha.
David szybko założył buty, posłał szybkie cześć i wyszedł z domu.
- A więc?
- Nie idź, mieliśmy przecież porozmawiać. - starałam się jakoś przywrócić wszystko do porządku.
- Wiesz co, jakoś straciłem ochotę.
- Serio? Będziesz się obrażać za takie coś?
- Takie coś?
- Przecież do niczego nie doszło. Zobaczyłeś nas po prostu w dwuznacznej sytuacji i tyle - uśmiechałąm się delikatnie, żeby jakoś załagodzić całą tą sprawę. Chłopak stał i nic się nie odzywał.
- Eeeej, nie gniewaj się już - mówiłam już bardziej pewna siebie. On spojrzał na mnie, zmarszczył brwi i wskazał palcem na swój policzek. Zaśmiałam się i wywróciłam oczami. Podeszłam jednak bliżej jego i w momencie, kiedy juz prawie dotykałam ustami jego policzka, pstryknęłam mu palcami w ucho.
- Twoje niedoczekanie!
Chłopak przez chwilę nie zrozumiał co się dzieję, jednak gdy już ogarnął spojrzał na mnie i pogroził palcem:
- Jeszcze się przekonamy.
Uśmiechnęłam się tylko i zaproponowałam, żebyśmy poszli do mojego pokoju.
- Chciałem Cię zabrać w jedno miejsce, ale teraz to już raczej za późno - popatrzył na zegarek.
- No widzisz, trzeba było od razu do mnie przychodzić a nie załatwiać niewiadomo jakie sprawy! - udałam oburzoną. - Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy porozmawiali tutaj - powiedziałam zachęcająco.
- W sumie to tak...
Nastała cisza. Leżeliśmy obok siebie na łóżku, Nie chciałam wypytywać o co chodzi, więc kulturalnie czekałam aż to on zacznie.
Doczekałam się.
-Generalnie to powinienem zacząć od przeprosin.
- Ale za co?
- Za nasze pierwsze spotkanie...
- To znaczy? - nie domyślałam się o co chodzi, serio.
- Nooo za to, jak zacząłem naszą znajomość, za moje chamskie zachowanie.
- Przecież już przepraszałeś - spojrzałam na niego pytająco.
- Jezu słodki, dziewczyno. Naprawdę nie wiesz o co mi chodzi? O to, że zachowałem się jak ostatni kretyn dobierając się do Ciebie.
A no tak! Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek doczekam się przeprosin za tamto zdarzenie, a jednak.
- Nie wiem co we mnie wstąpiło. Teraz mogę się tylko domyślać jakie masz o mnie zdanie...
- Dobra, cicho już. Przeprosiny przyjęte - wyszczerzyłam się w jego stronę. Naprawdę nie chciałam ciągnąć tego tematu... - Ale chyba nie o tym chciałeś rozmawiać?
- No właściwie to nie.
- A więc?
- W sumie może to wydać się trochę dziwne, bo prawie w ogóle Cię nie znam, ale muszę z kimś w końcu o tym porozmawiać, a Ty wydajesz się być godna zaufania - posłał mi szybkie spojrzenie.
- Nie masz się czym martwić, zawsze wszystko zachowuję dla siebie.
- No to zacznę może od początku. Wychowywałem się w Gloucester z mamą i siostrą - Jessicą. Zawsze byliśmy tylko we trójkę i nieźle sobie radziliśmy. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Tak przynajmniej myślałem... Odkąd wprowadziłem się do Londynu, rzadziej spotykałem się z rodziną, ale kontakt cały czas utrzymywaliśmy. Niedawno dostałem list od jakiegoś chłopaka. Pisał w nim, że nazywa się Michał i że jest moim bratem. Moim bratem?! Zacząłem czytać dalej. Okazało się, że mamy tego samego ojca. Mama nigdy dużo nie mówiła o tacie, sam też jakoś się nie dopytywałem. Z listu wyczytałem, że jest ode mnie o 2 lata młodszy i chciałby się ze mną spotkać, bo dopiero niedawno dowiedział się o moim istnieniu. Poprosił, żebym to jednak ja do niego przyleciał, bo on nie ma takiej możliwości.
- Przyleciał? To gdzie on mieszka?
- W Polsce.
Oczy zrobiły mi się jak 5 zł.
- Tak, wiem, mało prawdopodobne, jednak ciekawość wygrała. Gdy już dotarłem na miejsce zupełnie nie wiedziałem gdzie mam się udać. Zostawił mi swój nr telefonu, więc zadzwoniłem. Przeprosił mnie i wyjaśnił, że jest w szpitalu, nie wiedział, że tak potoczą się sprawy. Zaproponowałem, że go odwiedzę, jednak on z całych sił nalegał, abyśmy przełożyli to spotkanie. Wkurzony nie wiedziałem co zrobić, więc jeszcze tego samego dnia wróciłem do Londynu. W międzyczasie poznałem Ciebie i nie pokazałem się z jak najlepszej strony. Uwierz, byłem zdenerwowany i nie panowałem nad sobą. Nawet dobre maniery , jak to określiłaś, wyparowały ze mnie. Chciałem Ci to wszystko jakoś wynagrodzić, bo naprawdę wydajesz się być fajną osobą i nie chciałbym tego spieprzyć.
Skończył. Teraz to ja powinnam coś odpowiedzieć, ale język gdzieś mi się zgubił w buzi.
- Daj spokój, nie musisz niczego mi wynagradzać. Sama byłabym pewnie nieźle wkurzona, gdyby coś takiego spotkało mnie - uśmiechnęłam się delikatnie. - I nie musisz się bać. Obiecuję, że zachowam to dla siebie - dotknęłam jego dłoni, aby go upewnić. Od razu zareagował i splótł nasze dłonie.
- To co masz zamiar teraz zrobić?
- Czekać na jakąś wiadomość od niego. Muszę się upewnić, czy naprawdę jest moim bratem. Postanowiłem, że dopóki się tego nie dowiem, nie będę nic mówić mamie i Jessice, nie chcę ich niepotrzebnie denerwować.
- Nie chciałeś może pogadać o tym z chłopakami? Przecież się przyjaźnicie.
- No tak, ale to jednak co innego. Bałem się, że będą odradzali mi tego spotkania, że pewnie to jakiś oszust. A ja musiałem się z nim zobaczyć, rozumiesz? Muszę wiedzieć czy naprawdę mam brata.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Myślałam nad tym wszystkim co powiedział mi Nathan. Nie chciałabym, żeby coś takie przytrafiło się mi.
- To może teraz Ty w końcu mi powiesz dlaczego się tutaj przeprowadziłaś?
Zastanawiałam się chwilę nad tym czy mu opowiedzieć, jednak po chwili zaczęłam swój monolog. Po skończeniu swojej historii, zeszliśmy na kolejny temat, i tak dalej, i tak dalej. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach. Pewnie ciocia już wróciła. Zbiegłam na dół przywitać się.
- Nathan jeszcze jest?
- Mhmm - przytaknęłam.
- Dobra, nie będę Wam przeszkadzać. Jak coś to jestem w kuchni.
Wróciłam do swojego pokoju, a tam zastałam szykującego się do wyjścia Natha.
- Idziesz już?
- Popatrz na zegarek - zaśmiał się. Rzeczywiście, dochodziła już 11. - Pamiętaj, że masz jutro szkołę.
- Jakbym mogła zapomnieć...
Odprowadziłam go pod drzwi.
- No to narazie - zaczął pierwszy.
- Narazie..
- Co tak bez życia?
- Nie wiem, jakoś tak. Dobrze mi się z Tobą rozmawiało i szkoda, że musisz już iść.
Stanął bliżej mnie i pocałował w czoło.
- Jeśli tylko chcesz, mogę przyjechać jutro po Ciebie pod szkołę i obiecuję, że będę cały do Twojej dyspozycji - wyszeptał mi przy uchu. Kąciki ust automatycznie powędrowały ku górze.
- Kończę o 15 - uśmiechnęłam się szeroko.
- Będę na pewno, do jutra.
Zamknęłam za nim drzwi i skierowałam się do kuchni.
- Co wy tyle czasu robiliście?! - zdziwienie cioci było widzialne i słyszalne z odległości 1 km.
- Rozmawialiśmy - zaśmiałam się. - Pójdę na górę już spać, dobranoc.
- Dobranoc mała.
Wzięłam tylko szybki prysznic i gotowa do spania szybko wślizgnęłam się pod kołdrę. Dużo czasu nie potrzeba mi było do zaśnięcia...



Komentujcie, proszę :<

piątek, 15 marca 2013

9. Ale... co... jak to...

Obudziłam się o wiele wcześniej niż zamierzałam. Zaraz, zaraz.. Czy ja mam na sobie wczorajsze ubranie? Przecież pamiętam jak brałam prysznic, jak ciocia szła do Opery, jak był u mnie Nathan.. O nie, tylko nie to! Zbiegłam szybko na dół i odetchnęłam z ulgą, że chrzestna już nie śpi.
- Musze o coś spytać, tak dla pewności. Czy Ty byłaś wczoraj w operze z Kevinem? - walnęłam  prosto z mostu.
- Eee... ale z jakim Kevinem? I dlaczego spałaś w ubraniu? - patrzyła na mnie zdezorientowana.
- Tak jak myślałam... - bezsilnie usiadłam na krześle.
- Ejj, mała, co się dzieje? - przysiadła się bliżej.
- Nie, nic, po prostu miałam bardzo realistyczny sen...
- I co takiego Ci się śniło?
- Że miałaś chłopaka, o którym nic nie wiedziałam, poszliście razem do opery, do mnie przyszedł Nathan i.. - w porę się zatrzymałam.
- I?
- I nic. Nieważne, po prostu głupi sen - taaa, bardzi głupi -.- - Idę się umyć i ogarnąć trochę, zrobisz mi śniadanie? - maślane oczka działają cuda!
- Jasne, leć na górę - uśmiechnęła się.
Szybko wbiegłam po schodach i walnęłam się na łóżko. No nie wierzę.. Co ta wyobraźnia potrafi zrobić z człowiekiem?! Nie wiem czemu, ale byłam zawiedziona. Zawiedziona, że to wszystko tylko mi się śniło.Zaczęłam się zastanawiać co ja tak naprawdę czuję do Nathana? Tak naprawdę to ja przecież wcale go nie znam. Ale coś jednak mnie do niego ciągnie.. Nie! Stop! Nic mnie nie ciągnie! Nie będę łatwa! Z takim oto postanowieniem rozpoczęłam dzień. Odsłoniłam rolety i widok jaki zobaczyłam jeszcze bardziej dodał mi sił na dziś. Spojrzałam na termometr - 12 stopni. Uśmiechnięta od ucha do ucha poszłam wziąć szybki prysznic. O taaaaaak, ciepły prysznic dobrze mi zrobił. Wykąpana podeszłam do szafy. Tym razem wybór ciuchów nie sprawiał mi kłopotów. Koszulę wsadziłam w spodnie.Włosy spięłam w luźnego koka, pozwalając kilku kosmykom opadać na twarz. Szybko się jeszcze pomalowałam, spakowałam do torby rzeczy i byłam gotowa. Czysta, piękna i pachnąca zbiegłam po schodach na dół, na śniadanie. Pałaszowałam kanapki i popijałam herbatę, gdy odezwała się ciocia
- Ej, tak dla jasności. Jeżeli bym kogoś miała to wierz mi, byłabyś pierwszą osobą, która wiedziała by o tym.
- Wiem, wiem - uśmiechnęłam się do niej. Spojrzałam na zegarek - Muszę już iść - wstałam od stołu usilnie próbując wypić do końca herbatę.
- Masz jeszcze sporo czasu.
- Tak, ale chciałam się przejść. Aż grzech marnować tak piękną pogodę!
- Co prawda to i prawda - potwierdziła moje słowa ciocia.
Nałożyłam ramoneskę, potem buty, torba przez ramię i witaj szkoło! Zaczęłam kierować się w stronę budynku. Trochę daleko, ale taki spacer z rana dobrze mi zrobi, zwłaszcza, że coś jest ze mną nie tak, biorąc pod uwagę dzisiejszą noc. Szłam tak już dobre 15 minut, gdy zaczął dzwonić mi telefon. Nathan?! Co jest do cholery?!
- Halo? - spytałam niepewnie.
- Co masz na sobie? - usłyszałam jego niski głos.
- Że co przepraszam?!
- Po prostu odpowiedz.
- No chyba niepoważny jesteś.
- Po prostu odpowiedz - powtórzył się.
- Czarne spodnie i czarne botki, jeansową koszulę i ramoneskę - powiedziałam zrezygnowana.
- A włosy?
- Spięte w kok.
- Tak myślałem. Odwróć się.
Z telefonem przy uchu momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam idącego za mną uśmiechniętego od ucha do ucha Nathana.
- No cześć - przywitał się.
 Moje serce momentalnie przyspieszyło. Przypomniałam sobie mój jakże fascynujący sen z ostatniej nocy i od razu zaczęłam się denerwować. Starałam się jednak to ukryć.
- |Gdzie idziesz?
- Normalni nastolatkowie chodzą do szkoły, Nathan - uśmiechnęłam się ironicznie i zaczęłam iść dalej w wyznaczonym kierunku. Chłopak dołączył do mnie.
- No tak, sorry.
- Mhm.
- Co Ty taka?
- Jaka?
- No taka. Chłodna. Coś się stało?
- Nieee, nic.. - zawsze słabo wychodziło mi ukrywanie prawdy...
Zatrzymał się i złapał mnie za rękę
- Paula. - popatrzył mi w oczy.
Zachciało mi się śmiać. Czemu właściwie się tak zachowuję? Przecież tak naprawdę to nic się nie stało.
- Spokojnie, wszystko ok - odpowiedziałam już zdecydowanie bardziej ożywiona - miałam po prostu głupi sen, ale nie martw się, jest ok - zapewniłam go uśmiechem.
- Skoro tak uważasz to ok - odwzajemnił uśmiech.
- A Ty gdzie się wybierasz?
- Yyyy.. noo... ten.. do kumpla.
- O tej porze?
- Noo taaaaak - odpowiedział zmieszany.
Teraz to ja się zatrzymałam i spojrzałam na niego z udawaną powagą.
- Nathan.
Chłopak zaśmiał się widząc moją minę.
- No ok, nie do kumpla. Po prostu muszę skoczyć w jedno miejsce..
- No dobrze, nie chcesz mówić to nie - uśmiechnęłam się delikatnie.
- A właściwie wiesz co? Chcę Ci powiedzieć. Ale nie teraz i nie tu. Spotkamy się po szkole? - powiedział wszystko na jednym wydechu. Trochę mnie zatkało, ale nie dałam po sobie tego poznać.
- Jasne, nie ma sprawy.
- Dzięki.
Nagle poczułam jak splata dłoń razem z moją. Prawdopodobnie strzeliłam buraka, no ale nic.
- Za jakieś 3 minuty będziemy pod moją szkołą. Nie chcesz chyba, żeby roiło się od plotek typu 'Nowa szła z Nathanem Sykes'em za rękę!' - zaśmiałam się.
- Spokoooojnie, damy radę - nic sobie z tego nie robił.
- Jak chcesz - powiedziałam obojętnie, jednak w środku cieszyłam się jak głupia, wiedząc, że za chwilę pół szkoły zobaczy jak Nathan Sykes odprowadza mnie pod same drzwi!!!!!! I nie myliłam się - szczeny im spadły. Od razu zaczęły się szepty, szturchania itd.
- No to ja będę iść już - zwróciłam się do niego, ledwo powstrzymując śmiech spowodowany reakcją ludzi.
- Tak, tak, jasne - sam nie mógł się opanować. - To jak, chcesz żeby jeszcze bardziej zżarła ich zazdrość?
- Już nie bądź taki pewny siebie - lekceważąco na niego spojrzałam, po czym za chwilę wybuchnęłam śmiechem.
- No to teraz ryje im spadną - powiedział jakby sam do siebie, uśmiechając się łobuzersko.
- Dlacz... - nie zdążyłam dokończyć, gdyż chłopak stanowczo i namiętnie wpił się w moje usta.
- Dlatego - odpowiedział wyraźnie z siebie zadowolony - To wpadnę po Ciebie jakoś przed 17, do zobaczenia - uśmiechnął się ostatni raz po czym zaczął iść w swoim kierunku. A ja stałam jak idiotka w miejscu, modląc się w duchu, żeby tym razem to nie był sen. Popatrzyłam po ludziach - wszyscy się na mnie gapili. Gdzieś w oddali zauważyłam Caroline i chłopaków. Szybko zaczęłam iść w ich stronę.
- Co... - zaczął Michael
- Ale... - odezwał się David
- Nie wiedziałam, że utrzymujecie ze sobą kontakt - w końcu ktoś się wysłowił!
- Potem Ci wszystko opowiem Car, a teraz chodźmy na matmę bo zaraz się spóźnimy - pociągnęłam ją za rękę. - A wy co, zostajecie czy jak? - popatrzyłam na chłopaków.
- Tak, tak - oprzytomnieli. Uśmiechnęli się i wszyscy weszliśmy do środka.
Na lekcjach w ogóle nie mogłam się skupić - każdy co chwilę na mnie patrzył, a potem obgadywał. Nie lepiej było na stołówce. Gdy usłyszałam ostatni dzwonek, pierwsza wybiegłam ze szkoły.
- To co, do jutra, tak? - skierowałam pytanie do przyjaciół.
- Mhm, narazie! - krzyknął Michael i David.
- Może chcesz wracać ze mną? Za chwilę powinien być samochód, więc przez ten czas mogłabyś mi wszystko opowiedzieć - była wyraźnie zadowolona z akcji jaka miała miejsce rano.
- No więęęęc, gdy już dolecieliśmy do Londynu okazało się, że miała czekać na mnie taxówka, która w jakiś niewyjaśniony sposób zniknęła. Nie mogłam dodzwonić się do cioci, bo padła mi bateria. Wtedy zjawił się bohater Nathan i zaoferował, że mnie podwiezie. Przez drogę słuchałam piosenek i jak się potem okazało - zostawiłam w jego samochodzie słuchawki. Przywiózł mi je następnego dnia i zabrał do baru. Od wtedy nie rozmawialiśmy, aż do dzisiaj, gdy przypadkowo się spotkaliśmy. I za jakieś niecałe 2 godziny znowu gdzieś mnie zabiera - ostatnie zdanie powiedziałam z ogromnym bananem na twarzy.
- Wiedziałam, że Ci się podoba! W sumie komu nie podoba się Nathan Sykes - zaśmiała się.
Tak jak mówiła, za chwilę przyjechał samochód. Po 20 minutach byłam w domu.
- Jestem! - krzyknęłam.
- A ja wychodzę! - odpowiedział mi głos z kuchni. Skierowałam się do pomieszczenia i zobaczyłam ciocię, która pakowała torebkę. - Umówiłam się z koleżanką. Obiad jak coś masz w lodówce.
- Nie, dzięki, nie jestem głodna. Ja też niedługo wychodzę. Z Nathanem..
- O proszę - oderwała się od torebki -  No to miłej zabawy życzę.
Uśmiechnęłam się tylko i pognałam na górę. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i czekałam na telefon od Nathana...

wtorek, 12 marca 2013

8. Ta...

Zatrzymałam się w połowie schodów. Ukradkiem zobaczyłam ciocię przytulającą się z jakimś facetem. Za chwilę pocałował ją w policzek a następnie wręczył bukiet róż. Dopiero teraz zauważyłam, że chrzestna ubrana była w czarną, elegancką sukienkę. Po chwili usłyszałam jak mnie woła. Cofnęłam się po cichu parę schodów, po czym jak gdyby nigdy nic, zbiegłam do przedpokoju.
- Poznajcie się, to Kevin - facet automatycznie wyciągnął rękę w moją stronę. Kulturalnie odwzajemniłam gest. - Wychodzimy do opery. Wrócę późno, więc nie czekaj na mnie.
Patrzyłam to na nią, to na niego. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Ale w sumie czemu tu się dziwić? Ciocia jest atrakcyjną kobietą, w dodatku wolna. Koleś też niczego sobie. Ubrana w czarny płaszczyk, zwinnym ruchem chwyciła kopertówkę, po czym dyskretnie się do mnie uśmiechając oznajmiła, że jest gotowa do wyjścia. Jak na gentelmana przystało, Kevin otworzył przed nią drzwi, a za chwilę słyszałam już tylko dźwięk odjeżdżającego samochodu.
No to cooo, zostałam sama. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 9.30. Poszłam na górę, wziąć szybki prysznic i już po chwili leżałam czysta i pachnąca w piżamce w łóżku. Włączyłam laptopa. Przypomniałam sobie o filmie. Postanowiłam zejść na dół żeby wziąć coś do jedzenia i picia. O pustym żołądku filmu przecież oglądać nie będę. Przeszukiwałam lodówkę gdy ponownie po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Trochę się przestraszyłam, nie powiem. Mimo wszystko delikatnie uchyliłam drzwi.
- Nathan?!
- No cześć - przywitał się posyłając mi uśmiech.
- Co Ty tu robisz? - byłam zdziwiona jego obecnością. Kto normalny przychodzi o tej porze w odwiedziny?
- Pomyślałem, że wpadnę do Ciebie z racji tego, że masz wolny dom - odpowiedział triumfalnie.
- A skąd wiedziałeś, że jest wolny?
- Twoja ciocia poszła do opery z moim menagerem. Znają się już trochę, czuję, że to coś poważniejszego. Uwierz mi, że Kevin nigdy w życiu nie poszedłby do opery z własnej woli.
- Nie mogłeś mi powiedzieć wcześniej?
- Twoja ciocia poprosiła mnie, żebym Ci nic nie mówił. Sama chciała to zrobić.
- Ta...
Zdjął buty i zaczął kierować się na górę.
- Ej, czekaj! Gdzie idziesz?
- Podejrzewam, że Twój pokój jest raczej na górze, no chyba, że chcesz oglądać film w kuchni.
- Chodź i pomóż mi zanieść jedzenie na górę, nie chcę się wracać dwa razy.
Posłusznie się zawrócił i wszystko zabrał. Z racji tego, iż obładowany był po łokcie jedzeniem, otworzyłam przed nim drzwi. Chłopak automatycznie rzucił wszystko na łóżko.
- Serio chcesz to wszystko zjeść?
- A czemu nie?
- Nawet Jay by tyle nie zjadł. O właśnie! Trzeba Cię zapoznać ze wszystkimi.
- Mhmm - odpowiedziałam wymijająco. Bałam się poznać zespół. Samego Nathana znam zaledwie parę dni, a co tu mówić o całym The Wanted! Otworzyłam puszkę coli i wzięłam do ręki pierwszy kawałek pizzy. Nath poszedł w moje ślady.
- To co oglądamy? - spytał cały zapchany pizzą.
- 'Co się wydarzyło w Las Vegas' - odpowiedziałam również z pełną buzią.
Nagle odechciało mi się jeść. Nie wiem czemu, ale nagle mnie zemdliło. Poszłam szybko do łazienki umyć zęby. Zawsze mi to pomagało. Za chwilę wróciłam do pokoju. Przyjrzałam się przez chwilę Nathanowi. Leżał na łóżku, podparty na lewej ręcę, z jedną nogą zgięta. Przyznam, że wyglądał całkiem całkiem. Zgasiłam światło i położyłam się koło niego. W końcu zaczęliśmy oglądać  ten film, jednak nie mogłam się w ogóle skupić. Co chwilę zerkałam na Nathana.
- Widzę - odezwał się po paru minutach.
- Co widzisz?
- Że patrzysz na mnie. W sumie nic dziwnego, logiczne, że jestem bardziej interesujący niż film - popatrzył na mnie i się uśmiechnął. Dopiero teraz zauważyłam, jak blisko siebie leżeliśmy.
- Chciałbyś - zachowałam zimną krew i automatycznie się od niego odsunęłam. To prawda, rozpraszał mnie, ale nie musiał o tym wiedzieć. Przez resztę filmu, starałam się nie zerkać w jego stronę, ale za to czułam, że teraz to on zaczął mi się przyglądać. Zaczęło być mi niewygodnie. Zaczęłam się kręcić, co nie uszło uwadze chłopaka.
- Boże dziewczyno, jakie ty masz problemy. Chodź tu - gestem jednej ręki wskazał na swoją klatkę piersiową. Długo się nie zastanawiałam. Każda dziewczyna wie, że na klacie chłopaka leży się najlepiej. Objął mnie swoim lewym ramieniem i delikatnie zaczął miziać. Teraz to już w ogóle się nie skupie -.- Poczułam jak delikatnie zaczyna całować mnie we włosy, stopniowo schodząc niżej. Serce automatycznie zaczęło mi być szybciej a po ciele przeszły mnie dreszcze. Poczułam na sobie jego ciepły oddech. Postanowiłam ułatwić mu sprawę i podniosłam głowę w jego stronę. Tak, chciałam tego. Chciałam, żeby mnie pocałował. Przypomniała mi się sytuacja z samolotu. Już wtedy tak naprawdę mi się spodobał, ale przecież w ogóle go nie znałam. To, jak na mnie działał było nie do wyjaśnienia. Pocałował mnie. Długo nie musiał czekać na odwzajemnienie. Zaczął pogłębiać nasz pocałunek, tym samym znajdując się nade mną. Nagle jego usta znalazły się na mojej szyi. Poczułam jak jego dłoń zaczyna wędrować w górę, po moim odkrytym udzie. Przebrana byłam w krótkie spodenki, co znacznie ułatwiało mu sprawę. Z powrotem wrócił do ust. Czułam, jak z każda chwilą coraz bardziej na mnie napiera, powodując we mnie większe pożądanie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnąłem. Żeby w końcu Cię pocałować, żebyś TY tego chciała. Cholernie mnie do Ciebie ciągnie odkąd Cię poznałem. Wtedy w samolocie nie wiedziałem co się ze mną działo. Jeszcze nikt nie wzbudzał we mnie takiego pożądania. Już wtedy chciałem Cię mieć tylko dla siebie.
- Ciiii - przerwałam mu kładąc swój palec na jego ustach.
Teraz to ja przejęłam inicjatywę. Usiadłam na nim okrakiem cały czas go całując. Jego ręce powędrowały na moje pośladki. Zaczął ściągać ze mnie bokserkę, w wyniku czego zostałam w samym staniku i spodenkach. Znowu przewrócił mnie tak, że byłam pod nim. Szybkim ruchem zdjął swój T-shirt i powrócił do wcześniejszych czynności. Nagle usłyszeliśmy dźwięk przekręcanych kluczy, a po chwili śmiech cioci i Kevina. Jak oparzeni zaczęliśmy się ubierać i ponownie włączając film, który nawet nie wiem kiedy Nathan zdążył zatrzymać. Leżeliśmy już normalnie, jedno obok drugiego. Po chwili do pokoju weszli zakochańce.
- Ooo, nie wiedziałam, że zaprosiłaś Nathana.
- Bo nie zapraszałam, sam się wprosił - zaczęłam się śmiać. - Co wy tak wcześnie?
- Odwołali występ, więc pojechaliśmy tylko coś zjeść i wróciliśmy - odezwał się Kevin. - Cześć młody - przywitał się z Nathem.
- Co Ty Paula, masz gorączkę? Jesteś cała rozpalona - przejęła się ciocia i od razu przyłożyła mi rękę do czoła w celu sprawdzenia czy mam gorączkę.
Spojrzałam na Nathana i oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Powiedziałam coś nie tak? - zdezorientowała się.
- Nie, nic ciociu. Po prostu w pokoju jest dość ciepło, do tego laptop strasznie grzeje, więc nie, nie mam gorączki - uśmiechnęłam się do niej.
- Okeeej, zaraz zejdę - odpowiedział niechętnie chłopak.
Ciocia i Kevin poszli do kuchni. Leżeliśmy tak koło siebie, żadne nie chciało pierwsze się odezwać.
- No to teeeen, będę się zbierał.
- Mhmm.
- Ta... - wstał z łóżka i zaczął kierować się do wyjścia.
- Czekaj - podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam. Chłopak od razu złapał mnie w talii i mocniej do siebie przyciągnął.
- Jesteś niesamowita - wyszeptał, gdy już się od siebie oderwaliśmy. - Dobranoc - pocałował mnie jeszcze raz.
Zeszliśmy razem na dół. Nathan i Kevin zaczęli się ubierać, a gdy już byli oboje gotowi, pożegnali się i wyszli.
- Co tu się działo? - spytała widocznie szczęśliwa ciocia.
- Niiic, oglądaliśmy tylko film - nie mogłam jej przecież powiedzieć. - Długo znacie się z Kevinem?
- Jakieś parę miesięcy. Wiem, powinnam była Ci wcześniej powiedzieć, ale się bałam.
- Przestań, nie przepraszaj. Cieszę się, że kogoś masz.
- Oj uwierz mi dziecko, ja też się cieszę - odpowiedziała i zaczęłyśmy się razem śmiać. - Dobra mała, zmykaj na górę spać, jutro przecież szkoła.
- Okej, okej. Dobranoc!
Pobiegłam do pokoju, a tam od razu walnęłam się na łóżko. Zasypiając, cały czas myślałam o Nathanie i o tym, co by się stało, gdyby nie ciocia i Kevin...


Matko... Straszny jest ten rozdział... -.- Długo mnie nie było, nawet na chwilę usunęłam bloga, jednak coś mnie podkusiło, żeby wrócić. Wiem, nie popisałam się, ale mam nadzieję, że dalsze rozdziały będą lepsze :)