piątek, 15 marca 2013

9. Ale... co... jak to...

Obudziłam się o wiele wcześniej niż zamierzałam. Zaraz, zaraz.. Czy ja mam na sobie wczorajsze ubranie? Przecież pamiętam jak brałam prysznic, jak ciocia szła do Opery, jak był u mnie Nathan.. O nie, tylko nie to! Zbiegłam szybko na dół i odetchnęłam z ulgą, że chrzestna już nie śpi.
- Musze o coś spytać, tak dla pewności. Czy Ty byłaś wczoraj w operze z Kevinem? - walnęłam  prosto z mostu.
- Eee... ale z jakim Kevinem? I dlaczego spałaś w ubraniu? - patrzyła na mnie zdezorientowana.
- Tak jak myślałam... - bezsilnie usiadłam na krześle.
- Ejj, mała, co się dzieje? - przysiadła się bliżej.
- Nie, nic, po prostu miałam bardzo realistyczny sen...
- I co takiego Ci się śniło?
- Że miałaś chłopaka, o którym nic nie wiedziałam, poszliście razem do opery, do mnie przyszedł Nathan i.. - w porę się zatrzymałam.
- I?
- I nic. Nieważne, po prostu głupi sen - taaa, bardzi głupi -.- - Idę się umyć i ogarnąć trochę, zrobisz mi śniadanie? - maślane oczka działają cuda!
- Jasne, leć na górę - uśmiechnęła się.
Szybko wbiegłam po schodach i walnęłam się na łóżko. No nie wierzę.. Co ta wyobraźnia potrafi zrobić z człowiekiem?! Nie wiem czemu, ale byłam zawiedziona. Zawiedziona, że to wszystko tylko mi się śniło.Zaczęłam się zastanawiać co ja tak naprawdę czuję do Nathana? Tak naprawdę to ja przecież wcale go nie znam. Ale coś jednak mnie do niego ciągnie.. Nie! Stop! Nic mnie nie ciągnie! Nie będę łatwa! Z takim oto postanowieniem rozpoczęłam dzień. Odsłoniłam rolety i widok jaki zobaczyłam jeszcze bardziej dodał mi sił na dziś. Spojrzałam na termometr - 12 stopni. Uśmiechnięta od ucha do ucha poszłam wziąć szybki prysznic. O taaaaaak, ciepły prysznic dobrze mi zrobił. Wykąpana podeszłam do szafy. Tym razem wybór ciuchów nie sprawiał mi kłopotów. Koszulę wsadziłam w spodnie.Włosy spięłam w luźnego koka, pozwalając kilku kosmykom opadać na twarz. Szybko się jeszcze pomalowałam, spakowałam do torby rzeczy i byłam gotowa. Czysta, piękna i pachnąca zbiegłam po schodach na dół, na śniadanie. Pałaszowałam kanapki i popijałam herbatę, gdy odezwała się ciocia
- Ej, tak dla jasności. Jeżeli bym kogoś miała to wierz mi, byłabyś pierwszą osobą, która wiedziała by o tym.
- Wiem, wiem - uśmiechnęłam się do niej. Spojrzałam na zegarek - Muszę już iść - wstałam od stołu usilnie próbując wypić do końca herbatę.
- Masz jeszcze sporo czasu.
- Tak, ale chciałam się przejść. Aż grzech marnować tak piękną pogodę!
- Co prawda to i prawda - potwierdziła moje słowa ciocia.
Nałożyłam ramoneskę, potem buty, torba przez ramię i witaj szkoło! Zaczęłam kierować się w stronę budynku. Trochę daleko, ale taki spacer z rana dobrze mi zrobi, zwłaszcza, że coś jest ze mną nie tak, biorąc pod uwagę dzisiejszą noc. Szłam tak już dobre 15 minut, gdy zaczął dzwonić mi telefon. Nathan?! Co jest do cholery?!
- Halo? - spytałam niepewnie.
- Co masz na sobie? - usłyszałam jego niski głos.
- Że co przepraszam?!
- Po prostu odpowiedz.
- No chyba niepoważny jesteś.
- Po prostu odpowiedz - powtórzył się.
- Czarne spodnie i czarne botki, jeansową koszulę i ramoneskę - powiedziałam zrezygnowana.
- A włosy?
- Spięte w kok.
- Tak myślałem. Odwróć się.
Z telefonem przy uchu momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam idącego za mną uśmiechniętego od ucha do ucha Nathana.
- No cześć - przywitał się.
 Moje serce momentalnie przyspieszyło. Przypomniałam sobie mój jakże fascynujący sen z ostatniej nocy i od razu zaczęłam się denerwować. Starałam się jednak to ukryć.
- |Gdzie idziesz?
- Normalni nastolatkowie chodzą do szkoły, Nathan - uśmiechnęłam się ironicznie i zaczęłam iść dalej w wyznaczonym kierunku. Chłopak dołączył do mnie.
- No tak, sorry.
- Mhm.
- Co Ty taka?
- Jaka?
- No taka. Chłodna. Coś się stało?
- Nieee, nic.. - zawsze słabo wychodziło mi ukrywanie prawdy...
Zatrzymał się i złapał mnie za rękę
- Paula. - popatrzył mi w oczy.
Zachciało mi się śmiać. Czemu właściwie się tak zachowuję? Przecież tak naprawdę to nic się nie stało.
- Spokojnie, wszystko ok - odpowiedziałam już zdecydowanie bardziej ożywiona - miałam po prostu głupi sen, ale nie martw się, jest ok - zapewniłam go uśmiechem.
- Skoro tak uważasz to ok - odwzajemnił uśmiech.
- A Ty gdzie się wybierasz?
- Yyyy.. noo... ten.. do kumpla.
- O tej porze?
- Noo taaaaak - odpowiedział zmieszany.
Teraz to ja się zatrzymałam i spojrzałam na niego z udawaną powagą.
- Nathan.
Chłopak zaśmiał się widząc moją minę.
- No ok, nie do kumpla. Po prostu muszę skoczyć w jedno miejsce..
- No dobrze, nie chcesz mówić to nie - uśmiechnęłam się delikatnie.
- A właściwie wiesz co? Chcę Ci powiedzieć. Ale nie teraz i nie tu. Spotkamy się po szkole? - powiedział wszystko na jednym wydechu. Trochę mnie zatkało, ale nie dałam po sobie tego poznać.
- Jasne, nie ma sprawy.
- Dzięki.
Nagle poczułam jak splata dłoń razem z moją. Prawdopodobnie strzeliłam buraka, no ale nic.
- Za jakieś 3 minuty będziemy pod moją szkołą. Nie chcesz chyba, żeby roiło się od plotek typu 'Nowa szła z Nathanem Sykes'em za rękę!' - zaśmiałam się.
- Spokoooojnie, damy radę - nic sobie z tego nie robił.
- Jak chcesz - powiedziałam obojętnie, jednak w środku cieszyłam się jak głupia, wiedząc, że za chwilę pół szkoły zobaczy jak Nathan Sykes odprowadza mnie pod same drzwi!!!!!! I nie myliłam się - szczeny im spadły. Od razu zaczęły się szepty, szturchania itd.
- No to ja będę iść już - zwróciłam się do niego, ledwo powstrzymując śmiech spowodowany reakcją ludzi.
- Tak, tak, jasne - sam nie mógł się opanować. - To jak, chcesz żeby jeszcze bardziej zżarła ich zazdrość?
- Już nie bądź taki pewny siebie - lekceważąco na niego spojrzałam, po czym za chwilę wybuchnęłam śmiechem.
- No to teraz ryje im spadną - powiedział jakby sam do siebie, uśmiechając się łobuzersko.
- Dlacz... - nie zdążyłam dokończyć, gdyż chłopak stanowczo i namiętnie wpił się w moje usta.
- Dlatego - odpowiedział wyraźnie z siebie zadowolony - To wpadnę po Ciebie jakoś przed 17, do zobaczenia - uśmiechnął się ostatni raz po czym zaczął iść w swoim kierunku. A ja stałam jak idiotka w miejscu, modląc się w duchu, żeby tym razem to nie był sen. Popatrzyłam po ludziach - wszyscy się na mnie gapili. Gdzieś w oddali zauważyłam Caroline i chłopaków. Szybko zaczęłam iść w ich stronę.
- Co... - zaczął Michael
- Ale... - odezwał się David
- Nie wiedziałam, że utrzymujecie ze sobą kontakt - w końcu ktoś się wysłowił!
- Potem Ci wszystko opowiem Car, a teraz chodźmy na matmę bo zaraz się spóźnimy - pociągnęłam ją za rękę. - A wy co, zostajecie czy jak? - popatrzyłam na chłopaków.
- Tak, tak - oprzytomnieli. Uśmiechnęli się i wszyscy weszliśmy do środka.
Na lekcjach w ogóle nie mogłam się skupić - każdy co chwilę na mnie patrzył, a potem obgadywał. Nie lepiej było na stołówce. Gdy usłyszałam ostatni dzwonek, pierwsza wybiegłam ze szkoły.
- To co, do jutra, tak? - skierowałam pytanie do przyjaciół.
- Mhm, narazie! - krzyknął Michael i David.
- Może chcesz wracać ze mną? Za chwilę powinien być samochód, więc przez ten czas mogłabyś mi wszystko opowiedzieć - była wyraźnie zadowolona z akcji jaka miała miejsce rano.
- No więęęęc, gdy już dolecieliśmy do Londynu okazało się, że miała czekać na mnie taxówka, która w jakiś niewyjaśniony sposób zniknęła. Nie mogłam dodzwonić się do cioci, bo padła mi bateria. Wtedy zjawił się bohater Nathan i zaoferował, że mnie podwiezie. Przez drogę słuchałam piosenek i jak się potem okazało - zostawiłam w jego samochodzie słuchawki. Przywiózł mi je następnego dnia i zabrał do baru. Od wtedy nie rozmawialiśmy, aż do dzisiaj, gdy przypadkowo się spotkaliśmy. I za jakieś niecałe 2 godziny znowu gdzieś mnie zabiera - ostatnie zdanie powiedziałam z ogromnym bananem na twarzy.
- Wiedziałam, że Ci się podoba! W sumie komu nie podoba się Nathan Sykes - zaśmiała się.
Tak jak mówiła, za chwilę przyjechał samochód. Po 20 minutach byłam w domu.
- Jestem! - krzyknęłam.
- A ja wychodzę! - odpowiedział mi głos z kuchni. Skierowałam się do pomieszczenia i zobaczyłam ciocię, która pakowała torebkę. - Umówiłam się z koleżanką. Obiad jak coś masz w lodówce.
- Nie, dzięki, nie jestem głodna. Ja też niedługo wychodzę. Z Nathanem..
- O proszę - oderwała się od torebki -  No to miłej zabawy życzę.
Uśmiechnęłam się tylko i pognałam na górę. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i czekałam na telefon od Nathana...

4 komentarze:

  1. o ja cież pierdziele to był sen ?! ooooooffffff a juz sie podjaralam *_*
    ale i tak ja pocalowal Łiiiiiii !!! :D
    dobra nasza ;d !

    next please <3
    buziak w czółko :*

    wantedowe-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Sen o.o to był sen ?!
    dobra ale rozdział awww... i pocałował <3 <3 <3
    szybko nexta bo nie wytrzymam ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie! *.*
    Ty nawet nie zdajesz sb sprawy jak bardzo ucieszyłam się widząc, że dodałaś rdz! xD
    Po prostu kocham tego bloga :D Tak jak cb ;D :***
    czekam na ciąg dalszy ;***

    OdpowiedzUsuń