wtorek, 29 stycznia 2013

1. A może jednak będę tęsknić?

-Paulinaaaaaaa! Wstawaj! Masz niecałą godzinę na zebranie się!
No tak. Nie mogłam nie zaspać. Pobudkę mamy prawdopodobnie było słychać na całym osiedlu. Sięgnęłam ręką pod poduszkę w celu znalezienia telefonu, którego o dziwo nie było w wyznaczonym miejscu. Zaczęłam błądzić dłońmi po łóżku, aż w końcu natknęłam się na chłodne, metalowe urządzenie, bez którego ani rusz! Zmusiłam się do otworzenia oczu i niechętnie spojrzałam na wyświetlacz. 12.50. No to ładnie. Powolnym ruchem zeszłam z łóżka. Siadłam na rogu mebla, a rękami przetarłam oczy, aby rozbudzić się do końca. 'Nie bądź leniem! Szybko pod prysznic i jazda na lotnisko!' - podpowiadał mi głosik w mojej głowie. Posłusznie udałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie potrzebne czynności. Po 30 minutach byłam gotowa. Owinięta ręcznikiem udałam się z powrotem do pokoju. Teraz ta najtrudniejsza część. Otworzyłam szafę i jak codziennie, z załamaniem usiadłam na dużej pufie stojącej na środku pokoju. Co jak co, ale ubrań to mi nie brakuje. Mama ma obsesje na punkcie mody i co chwila jakaś nowa rzecz znajduje się w moim posiadaniu. I czym ja mam tu się załamywać?! Zwyczajna dziewczyna czułaby się jak w raju, jednak nie ja. Mimo, iż byłam już spakowana, wiele rzeczy jeszcze zostało. 'Nad czym Ty się zastanawiasz? Jedziesz w końcu na lotnisko, a nie do Mediolanu. Wybierz coś, w czym będzie Ci wygodnie.' To był ten sam głosik, który jakiś czas temu kazał mi wstać z łóżka. Nie powiem, przekonujący był. Po dłuższej chwili zdecydowałam się. Lekko pokręcone z natury włosy, postanowiłam rozpuścić i nic z nimi nie robić. Jeszcze tylko szybki makijaż i byłam gotowa. Gotowa wreszcie stąd wyjechać. Przez ramię przerzuciłam dużą, rudą torbę, która miała mi służyć jako bagaż podręczny. Sprawdziłam czy wszystko mam. Po dokładnych oględzinach, szybkim krokiem zbiegłam na dół, do kuchni.
-Śniadanie masz na talerzyku. - usłyszałam głos stojącej za mną mamy. Nie musiała dwa razy powtarzać. Za swoje obżarstwo powinnam smażyć się w piekle!
- Wiesz, że jeszcze nie jest za późno na zmianę decyzji? - ponownie usłyszałam, tym razem przyciszony głos rodzicielki.
- Nawet nie próbuj. - odburknęłam.
To nie jest tak, że nie chcę z nimi mieszkać. Kocham ich, ale nie zachowujemy się jak normalna rodzina. Nie rozmawiamy ze sobą, nie jemy razem posiłków, praktycznie cały czas się mijamy. Na wakacje jeździmy oddzielnie. Jedynymi dniami w roku, kiedy zachowujemy się jak rodzina, są święta. Od kiedy pamiętam nic ich nie interesowało. Gdy byłam młodsza często płakałam po nocach i żaliłam się sama do siebie, że mam takich rodziców. Mama zawsze dbała tylko o to, żebym miała najlepsze ciuchy, a tato płacił za dodatkowe lekcje języków obcych. Fakt, za to akurat jestem mu wdzięczna. Za miesiąc będę pełnoletnia, lecz to nic by nie zmieniło. Szczerze mówiąc, byłoby tylko gorzej. Dobrze, że wyjeżdżam.
- Możecie się łaskawie pospieszyć? Musimy już wyjeżdżać, jeśli chcesz zdążyć na samolot.
Ostatni raz rozejrzałam się po mieszkaniu. A może jednak będę tęsknić? Nie, nie, nie! Wybij to sobie z głowy! Podjęłam słuszną decyzję, której nie będę żałować. Wsiadłam do samochodu. Od razu włożyłam do uszu słuchawki i momentalnie przeniosłam się w inny świat...
- Hej, śpiochu, pora wstawać! - poczułam jak ktoś delikatnie mną potrząsa. Jak to możliwe, że zasnęłam? Zresztą nieważne. Wyszłam z samochodu. Poczułam jak zimny wiatr otulił moją twarz, a po ciele przeszły dreszcze. Co się dziwić? W końcu mamy środek zimy. Dokładniej otuliłam się kominem i zaczęłam iść w stronę lotniska.
Nadszedł moment pożegnania. Nigdy jakoś nie okazywaliśmy sobie zbyt dużej czułości, tym razem nie było inaczej. Przytuliłam się do nich ostatni raz i ruszyłam w swoją stronę. Nie wiem czemu, alę uśmiechnęłam się sama do siebie. To już. Od tej chwili wszystko się zmieni.
Po odprawie udałam się do poczekalni. Do odlotu miałam jeszcze jakąś godzinę. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce i zaczęłam wszystko obserwować. Od razu zauważyłam siedzącą na przeciwko mnie młodą kobietę z dzieckiem. Widać było po niej zmęczenie, jednak bez przerwy uśmiechała się do swojej (góra 5-letniej) córeczki. Mała przytulała się do swojej mamy i pytała o różne, interesujące dla dziecka rzeczy. Odwróciłam głowę w drugą stronę.  Niedaleko mnie siedziała bardzo ładna dziewczyna. Na oko była mniej więcej w moim wieku. W jej oczach widać było przerażenie, rozglądała się we wszystkie strony jakby czegoś szukała. Nagle jej wzrok spoczął na mnie. Chcąc dodać jej otuchy, delikatnie uśmiechnęłam się w jej kierunku. Z doświadczenia wiem, że chociażby mały, miły gest potrafi pocieszyć człowieka. Dziewczyna widocznie poczuła ulgę. Również się do mnie uśmiechnęła, po czym już swobodniej poprawiła się na krześle. Siedziałam tak dalej, przyglądając się innym ludziom. Nie wiedzieć czemu, zawsze to lubiłam. Interesowało mnie to, o czym w danej chwili myślą, czy maja rodziny, chłopaka, dziewczynę, kim są z zawodu lub co sprawia im przyjemność. Z zamyślenia wyrwało mnie czyjeś chrząknięcie. Powoli odwróciłam się, a za plecami dostrzegłam, nie powiem, dość przystojnego chłopaka.

1 komentarz: